Drodzy i Szanowni Czytelnicy i Oglądacze!
Winienem Wam jest przeprosiny za ponad dwutygodniowy przestój w blogowaniu, a zwłaszcza za brak tradycyjnego posta noworocznego odnotowującego początek kolejnego (czwartego już) sezonu Kapitana Kamikaze. Skorom zaś winien - przepraszam z całego serca.
Zanim jednak zaczniecie odsądzać mnie od czci i wiary za haniebne zaniedbanie, przyjmijcie proszę moje wyjaśnienia tego stanu rzeczy. Mianowicie cztery dni temu pojawiła się w moim życiu maleńka Kapitanówna, który to fakt spowodował dość znaczące przewartościowanie dotychczasowych priorytetów i, co za tym idzie, większość spraw niezwiązanych z przygotowaniem się na przybycie na świat tej małej osóbki zeszły na dalszy plan, włączając w to niestety prowadzenie bloga.
Czy znaczy to, że Kapitan Kamikaze zmieni profil i stanie się teraz blogiem o urokach rodzicielstwa? Czy znaczy to, że posty będą się pojawiać jeszcze rzadziej niż ostatnimi czasy? Albo może blog zgoła zupełnie obumrze?
Odpowiedzi na te pytania brzmią kolejno: a) jest to nader nieprawdopodobne, b) jest to niestety niewykluczone, i wreszcie c) mowy nie ma.
Być może Kapitanówna (zwłaszcza gdy nieco podrośnie) będzie wdzięczną inspiracją dla niektórych postów, ale z całą pewnością nie pojawią się tu żadne wpisy o zupkach, kupkach, kolkach i ciemieniuchach, ani też o tym, jaka ta moja pociecha jest nadzwyczajna i jak to cudownie jest być ojcem. Są to dla mnie i dla Kapitanówny (a.k.a. Helenki) sprawy zbyt prywatne, ba, intymne, żebym o tym wypowiadał się publicznie, zwłaszcza na blogu, który powstał głównie po to, żeby było gdzie wrzucać dziwne zdjęcia figurek, trupich główek z tureckich skrzynek transformatorowych i od czasu do czasu jakichś moich knotów.
Obawiam się natomiast, że tendencja spadkowa częstotliwości pojawiania się nowych postów może się niestety utrzymać. Powodem tego stanu rzeczy są nie tylko nowe obowiązki, ale też powolne wyczerpywanie się tematów, które mogłyby jeszcze być warte poruszenia. Co gorsza, najbardziej (jak śmiem podejrzewać) atrakcyjny dla większości p.t. Czytelników i Oglądaczy temat niniejszego bloga, czyli moje ilustracje, będzie w tym roku pojawiał się znacznie rzadziej, niż dotychczas. Nie dlatego, że zwalniam obroty; wprost przeciwnie, rok 2012 zapowiada się na wyjątkowo pracowity i (Inszallah) owocny, ale dlatego, że większości swoich prac nie będę mógł pokazać tutaj przed ich publikacją. W przypadku ilustracji prasowych okres karencyjny trwa raptem kilka tygodni, ale w przypadku ilustracji książkowych, a te szczególnie mam w planach - już kilka miesięcy.
Tym niemniej, jeszcze blog nie zginął, póki my żyjemy. Zaglądajcie tu nadal, Drodzy i Szanowni Czytelnicy i Oglądacze, najprawdopodobniej następny post pojawi się szybciej, niż się spodziewacie. Tymczasem życzę Wam wszystkiego najlepszego w nowo rozpoczętym roku 2012, wielu pięknych chwil, nowych doświadczeń i wspaniałych zwycięstw!
Miejmy nadzieję, że z tym końcem świata to tylko plotki.