Ilustracja na okładkę Vademecum Maturzysty. Wiedza o Społeczeństwie.
Kiedy zacząłem wymyślać tę ilustrację, po raz kolejny doszedłem do wniosku, że jesteśmy poszkodowani względem innych, znaczniejszych narodów również w kwestii symboli określających naszą tożsamość. Okazało się, że nie mamy porządnej, ponadczasowej personifikacji naszej, przepraszam za niemodne słowo, ojczyzny. Francuzi mają swoją seksowną Mariannę i gallijskiego koguta, Amerykanie mają Wuja Sama, Rosjanie - niedźwiedzia Miszę, a Brytyjczycy dostojną Britannię. Anglicy dodatkowo są jeszcze lepiej ustawieni, mając do wyboru Johna Bulla i angielskiego buldoga, nie wspominając o lwie Albionu.
Natomiast u nas - bida, panie. Poczciwy bielik obecnie bardziej kojarzy się z logo jedej z najmniej sympatycznych partii politycznych niż z czymkolwiek innym, facecika w krakowskiej rogatywce z pawim piórkiem nigdy nie lubiłem (poza tym - jak z takim Krakusem mają się identyfikować np. Kaszubi czy Ślązacy?), a skrzydlaty huzar na koniu mógłby od biedy robić za symbol Wojska Polskiego, ale nie całego państwa. Wajda w paru swoich filmach pokazywał białego konia w galopie i wtedy wzruszona widownia wiedziała, że reżyser akurat myśli o Polsce, aczkolwiek wolę już tego siwka zostawić panu Andrzejowi, bo poza garstką wykształciuchów oglądających stare filmy nikt by nie zrozumiał cytatu.
Tym bardziej, że, jak wiadomo, Polska jest kobietą i to niekoniecznie Matką Boską. Ateiści też w niej mieszkają i wcale nie mają ochoty być reprezentowani przez postaci kojarzone z religią katolicką (mówię głównie za siebie, ale myślę, że sporo osób by się ze mną zgodziło).
Różni Grottgerowie i Malczewscy malowali swego czasu Mater Polonię, na ogół pod postacią udręczonej kobieciny w żałobie, zakutej w kajdany, ale takie ujęcie tematu jest już jakby na szczęście nieaktualne. Nieco przyjemniej wyglądała Grażyna Szapołowska w Lawie Konwickiego, w biało-czerwonej apetycznie rozchełstanej szacie, ale ona tam robiła de facto za anioła, więc znowu wkraczamy w sferę odniesień religijnych.
Tymczasem ja chciałem narysować Polskę młodą, atrakcyjną, nowoczesną, świecką, otwartą na świat i pokojowo nastawioną względem sąsiadów, a przy okazji będącą częścią Unii Europejskiej.
No więc zrobiłem to, co widać. To, że nie do końca udało mi się zrealizować swoje założenia, i że biedna Polska niestety wygląda jak cokolwiek antypatyczna dziwa, należy położyć na karb albo braku talentu, albo niedostatku patriotyzmu u autora. Albo jednego i drugiego.
Kiedy zacząłem wymyślać tę ilustrację, po raz kolejny doszedłem do wniosku, że jesteśmy poszkodowani względem innych, znaczniejszych narodów również w kwestii symboli określających naszą tożsamość. Okazało się, że nie mamy porządnej, ponadczasowej personifikacji naszej, przepraszam za niemodne słowo, ojczyzny. Francuzi mają swoją seksowną Mariannę i gallijskiego koguta, Amerykanie mają Wuja Sama, Rosjanie - niedźwiedzia Miszę, a Brytyjczycy dostojną Britannię. Anglicy dodatkowo są jeszcze lepiej ustawieni, mając do wyboru Johna Bulla i angielskiego buldoga, nie wspominając o lwie Albionu.
Natomiast u nas - bida, panie. Poczciwy bielik obecnie bardziej kojarzy się z logo jedej z najmniej sympatycznych partii politycznych niż z czymkolwiek innym, facecika w krakowskiej rogatywce z pawim piórkiem nigdy nie lubiłem (poza tym - jak z takim Krakusem mają się identyfikować np. Kaszubi czy Ślązacy?), a skrzydlaty huzar na koniu mógłby od biedy robić za symbol Wojska Polskiego, ale nie całego państwa. Wajda w paru swoich filmach pokazywał białego konia w galopie i wtedy wzruszona widownia wiedziała, że reżyser akurat myśli o Polsce, aczkolwiek wolę już tego siwka zostawić panu Andrzejowi, bo poza garstką wykształciuchów oglądających stare filmy nikt by nie zrozumiał cytatu.
Tym bardziej, że, jak wiadomo, Polska jest kobietą i to niekoniecznie Matką Boską. Ateiści też w niej mieszkają i wcale nie mają ochoty być reprezentowani przez postaci kojarzone z religią katolicką (mówię głównie za siebie, ale myślę, że sporo osób by się ze mną zgodziło).
Różni Grottgerowie i Malczewscy malowali swego czasu Mater Polonię, na ogół pod postacią udręczonej kobieciny w żałobie, zakutej w kajdany, ale takie ujęcie tematu jest już jakby na szczęście nieaktualne. Nieco przyjemniej wyglądała Grażyna Szapołowska w Lawie Konwickiego, w biało-czerwonej apetycznie rozchełstanej szacie, ale ona tam robiła de facto za anioła, więc znowu wkraczamy w sferę odniesień religijnych.
Tymczasem ja chciałem narysować Polskę młodą, atrakcyjną, nowoczesną, świecką, otwartą na świat i pokojowo nastawioną względem sąsiadów, a przy okazji będącą częścią Unii Europejskiej.
No więc zrobiłem to, co widać. To, że nie do końca udało mi się zrealizować swoje założenia, i że biedna Polska niestety wygląda jak cokolwiek antypatyczna dziwa, należy położyć na karb albo braku talentu, albo niedostatku patriotyzmu u autora. Albo jednego i drugiego.
Ładny "cycacik" z obrazu, który dostaliśmy od Ciebie 22 czerwca 2006 roku:)
OdpowiedzUsuńTrzy kolczyki = trzy rozbiory.
OdpowiedzUsuńTrzy kolczyki = trzy Rzeczypospolite ;-)
OdpowiedzUsuńOj Adam, coś Ci osiwiała do połowy ta punkówa...
OdpowiedzUsuń