Komputer w Centrum Dowodzenia, trzeszcząc niemiłosiernie, wypluł wiadomość: "Dzisiaj są urodziny Benka Kwiaciarza. Pamiętaj o złożeniu życzeń." Niech to licho. Na śmierć zapomniałem. Zakląłem z cicha i złapałem za telefon, wybierając numer znanej i popularnej historyczki i krytyka literackiego, działaczki i aktywistki ruchów feministycznych, oraz last but not least telewizyjnej celebrytki.
- Jest do zrobienia numer z tortem - rzuciłem do słuchawki nie bawiąc się w przydługie wstępy i uprzejmości.
- Kuhrrrwa, ty chyba zwahrrriowałeś - zagrasejowała w odpowiedzi słuchawka. - Ja już nie rrrhobię takich rzeczy.
- Kaziu, to nie jest dobra chwila na zgrywanie primadonny. Sprawa jest najwyższej wagi - powiedziałem z naciskiem - Chodzi o urodziny Benka Kwiaciarza.
- Maćka? - głos po drugiej stronie linii niespodziewanie złagodniał, nabierając wręcz aksamitnych tonów.
- Teraz każe nazywać się Benkiem. Nieważne. Są różne dziwactwa. Słuchaj, jesteśmy już spóźnieni, więc przestań mi tu mruczeć seksownie do ucha, zbieraj swój kościsty tyłeczek, wskakuj w coś wygodnego i pakuj się do tortu. Raz-dwa.
- O Bogiiiniii - zakwękała moja interlokutorka - tylko nie mów mi, że mam jeszcze wbijać się w ten komplet od Agent Provocateur...
- Owszem, w ten sam. I nie zapomnij o urodzinowej papierowej czapeczce na głowie.
- Absolutnie nie zgadzam się na papiehrrrową czapeczkę!
- Bez dyskusji.
- No dobhrrra.
- Tylko niczego nie spieprz - powiedziałem - żadnego przeklinania, żadnych żartów z Madzi Buczek. Na sygnał wyskakujesz z tortu i śpiewasz "Happy Birthday".
- A co mam rrrhobić potem?
- A potem... No cóż, potem włazisz z powrotem i nie przeszkadzasz. Facet jest żonaty i dzieciaty, jasne?
- Jak słońce - zagruchała słodko - W trrrhy miga będę gotowa!
- Grzeczna dziewczynka - mruknąłem z ulgą.
* * *