Ta książeczka o Ameryce, nad którą obecnie pracuję, zawiera dość dziwaczny obraz Karaibów. Na przykład, powyższa ilustracja ukazuje zupełnie przekłamany obraz Hawany jako miejsca kolorowego, wesołego i rozbrzmiewającego rytmami rumby i salsy, czyli dokładnie takiego, jakim przedstawia go zachodnim turystom propaganda reżimu Castro.
sobota, 30 maja 2009
piątek, 29 maja 2009
czwartek, 28 maja 2009
wtorek, 26 maja 2009
poniedziałek, 25 maja 2009
niedziela, 24 maja 2009
sobota, 23 maja 2009
Kombatanci
Ilustracja do opowiadania Andrzeja Perepeczki o różnicach charakterologicznych między kapitanem a pierwszym mechanikiem. Pierwszy spędził wojnę pływając przez Atlantyk w alianckich konwojach ze sprzętem i żywnością dla Wielkiej Brytanii i ZSRR ("Pod wodą wilcze stada U-botów z torpedami, nad wodą rozmaite niemieckie rajdery albo zgoła pancerniki...") i jako absolwent Polskiej Szkoły Morskiej przy University of Southampton był dość mocno zangliczały. Drugi natomiast, stuprocentowo słowiański akowiec, działał w partyzantce i konspiracji oraz walczył w powstaniu warszawskim.
Biografie obaj mieli jednako godne podziwu, ale jakoś mimo wszystko nie przypadli sobie do gustu i dogryzali sobie przez cały czas trwania rejsu.
Biografie obaj mieli jednako godne podziwu, ale jakoś mimo wszystko nie przypadli sobie do gustu i dogryzali sobie przez cały czas trwania rejsu.
piątek, 22 maja 2009
czwartek, 21 maja 2009
Sonora
Kolejna ilustracja do książeczki o Ameryce Północnej.
Pustynia Sonora; występują: kaktusy saguaro, Indianin zbierający owoce wyż. wym. kaktusów za pomocą długiej tyczki, dzięcioł pustynny, sóweczka kaktusowa, dzikie pszczoły, kojot, koati, tarantula, heloderma i grzechotnik. Oraz miejsce na lead i podpisy...
Pustynia Sonora; występują: kaktusy saguaro, Indianin zbierający owoce wyż. wym. kaktusów za pomocą długiej tyczki, dzięcioł pustynny, sóweczka kaktusowa, dzikie pszczoły, kojot, koati, tarantula, heloderma i grzechotnik. Oraz miejsce na lead i podpisy...
środa, 20 maja 2009
Fajne wdzianka
Wiecie, z jakiej okazji mali Turcy płci męskiej wkładają takie czadowe gajery, których nie powstydziłby się nawet Elvis u szczytu swojej kariery w Vegas?
Ja wiem, ale nie powiem. Nie będę psuł Wam przyjemności zgadywania.
Dla ułatwienia zdradzę, że nie chodzi o Pierwszą Komunię, ani procesję w Boże Ciało. Nie są to też uniformy szkolnej orkiestry dętej.
Dla ułatwienia zdradzę, że nie chodzi o Pierwszą Komunię, ani procesję w Boże Ciało. Nie są to też uniformy szkolnej orkiestry dętej.
wtorek, 19 maja 2009
poniedziałek, 18 maja 2009
niedziela, 17 maja 2009
Bardzo Dziki Zachód
Ilustracja do książeczki o Ameryce Północnej.
Na tej rozkładówce kazano mi upchnąć: prerię, bizony, Indian (ze szczególnym uwzględnieniem mowy gestów), widłoroga, kojota, skunksa, pieska preriowego, budowę kolei transkontynentalnej, dyliżans, kowbojów, rodeo i westernowe miasteczko, oraz zostawić miejsce na lead i podpisy.
Proszę samemu sprawdzić, czy niczego nie brakuje.
Na tej rozkładówce kazano mi upchnąć: prerię, bizony, Indian (ze szczególnym uwzględnieniem mowy gestów), widłoroga, kojota, skunksa, pieska preriowego, budowę kolei transkontynentalnej, dyliżans, kowbojów, rodeo i westernowe miasteczko, oraz zostawić miejsce na lead i podpisy.
Proszę samemu sprawdzić, czy niczego nie brakuje.
piątek, 15 maja 2009
czwartek, 14 maja 2009
Let's put a smile on that face
To imponujące popiersie zmajstrował ze swoim kumplem jeden ze studentów czwartego roku, jako część swojego senior project (na naszym uniwerku jest inny system niż na polskich ASPach - studia trwają cztery lata, na zakończenie przygotowuje się rzeczony projekt i nie dostaje się magisterium, tylko bakalaureat. Magistra można sobie zrobić ewentualnie potem).
Przypadkiem znałem człowieka, bo przez pół roku pojawiał się na moim kursie ilustracji (powiedzmy oględnie, że bez spektakularnych sukcesów), więc początkowo nie wierzyłem ani trochę w jego zapewnienia, że to jego własna robota, a nie bardzo kosztowny gadżet sprowadzony z jakiegoś Forbidden Planet albo innego punktu zaopatrzenia dla nerdów. Dopiero kiedy pokazał mi zdjęcia, na których to ewidentnie on wszczepiał Jokerowi włosy w silikonowy skalp, musiałem odszczekać swoje insynuacje. A kiedy dodatkowo pokazał mi zdjęcia, jak w jakimś garażu z tym swoim kumplem składają Batmobil w skali 1:1 (z silnikiem w środku, żadna lipa) szczęka opadła mi naprawdę nisko i był już tylko ogólny szacun. No i jednak w sumie trochę wstyd, że sobie protekcjonalnie a priori założyłem, iż turecki student grafiki nie jest w stanie zrobić niczego na tak profesjonalnym poziomie.
Przypadkiem znałem człowieka, bo przez pół roku pojawiał się na moim kursie ilustracji (powiedzmy oględnie, że bez spektakularnych sukcesów), więc początkowo nie wierzyłem ani trochę w jego zapewnienia, że to jego własna robota, a nie bardzo kosztowny gadżet sprowadzony z jakiegoś Forbidden Planet albo innego punktu zaopatrzenia dla nerdów. Dopiero kiedy pokazał mi zdjęcia, na których to ewidentnie on wszczepiał Jokerowi włosy w silikonowy skalp, musiałem odszczekać swoje insynuacje. A kiedy dodatkowo pokazał mi zdjęcia, jak w jakimś garażu z tym swoim kumplem składają Batmobil w skali 1:1 (z silnikiem w środku, żadna lipa) szczęka opadła mi naprawdę nisko i był już tylko ogólny szacun. No i jednak w sumie trochę wstyd, że sobie protekcjonalnie a priori założyłem, iż turecki student grafiki nie jest w stanie zrobić niczego na tak profesjonalnym poziomie.
środa, 13 maja 2009
Space Oddity
This is Major Tom to Ground Control
I'm stepping through the door
And I'm floating in the most peculiar way
And the stars
Look very different today
For here
Am I sitting in a tin can
Far above the world
Planet Earth is blue
And there's nothing I can do
[Ilustracja na okładkę Vademecum Maturzysty. Fizyka i Astronomia]
I'm stepping through the door
And I'm floating in the most peculiar way
And the stars
Look very different today
For here
Am I sitting in a tin can
Far above the world
Planet Earth is blue
And there's nothing I can do
[Ilustracja na okładkę Vademecum Maturzysty. Fizyka i Astronomia]
wtorek, 12 maja 2009
GRA 2
Podobnie jak w zeszłym roku, jako jedyni chyba na naszym wydziale, zorganizowaliśmy z Markiem Brzozowskim, moim towarzyszem broni, z którym razem prowadzimy pracownię projektowania graficznego dla drugiego roku, końcoworoczną wystawę prac naszych studentów.
"Monogramy", czyli zadanie polegające na przedstawieniu charakteru jakiejś historycznej bądź współczesnej postaci za pomocą jego inicjałów. W pierwszym rzędzie od góry do dołu: Clint Eastwood, Maximilien Robespierre, Andy Warhol i William Shakespeare. W środkowym: Hieronymus Bosch, Josef Beuys, Quentin Tarantino. W ostatnim: Miguel Cervantes, Adolf Hitler i Giacomo Casanova.
Zupełnie z prawej strony widać kilku "Małych Ludzi na Bilkencie".
"Słynne Pary". Chodziło o to, żeby przedstawić jeden ze słynnych duetów (ze świata rzeczywistego bądź fikcji) za pomocą dwóch przedmiotów mniej lub bardziej codziennego użytku.
Zupełnie z prawej strony widać kilku "Małych Ludzi na Bilkencie".
"Słynne Pary". Chodziło o to, żeby przedstawić jeden ze słynnych duetów (ze świata rzeczywistego bądź fikcji) za pomocą dwóch przedmiotów mniej lub bardziej codziennego użytku.
Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że to już koniec roku. Nie chcę tych obszczymurów, studentów, więcej widzieć na oczy.
poniedziałek, 11 maja 2009
Pan Żómf
Pan Żómf niespiesznie dreptał sobie skrajem niewielkiego jodłowego zagajniczka rosnącego koło mojego bloku, kiedy zacząłem mu się naprzykrzać z aparatem...
Nie był zadowolony. Próbowałem nawet zagwizdać marsza Gamery, żeby znaleźć z nim wspólny język, ale chyba kiepsko mi wyszło, bo obrzucił mnie tylko pełnym politowania spojrzeniem...
niedziela, 10 maja 2009
sobota, 9 maja 2009
piątek, 8 maja 2009
czwartek, 7 maja 2009
Mayfest
Jak co roku na początku maja, na Bilkencie odbywa się trzydniowy Mayfest, czyli coś w rodzaju tutejszych juwenaliów.
Dla dzieci tureckich nuworyszów, które stanowią gros studenckiej populacji na naszym uniwerku, jest to świetna okazja, żeby się polansować...
...a dla rozmaitych firm i koncernów - żeby wyciągnąć trochę grosza z kieszeni konsumpcyjnie nastawionej młodzi.
Podobnie jak dla lokalnego sektora gastronomicznego.
środa, 6 maja 2009
wtorek, 5 maja 2009
poniedziałek, 4 maja 2009
Mimo wszystko chodzi o to, by jednak złapać króliczka
Ilustracja na okładkę Vademecum Maturzysty. Matematyka. Wersja do druku ma nieco inne proporcje, ale tutaj daję kwadratową, żeby tworzyła jednolity zestaw z poprzednim obrazkiem z tego cyklu.
niedziela, 3 maja 2009
Baba Zula
Baba Zula, stambulski zespół grający coś, co sami muzycy określają jako "Oriental Dub", koncertował w ubiegły czwartek w Ankarze w klubie IF.
Szkoda, że Państwo tego nie słyszeli.
Oglądać też było co; kiedy w pewnym momencie można było się spodziewać, że trzy identyczne Azjatki tańczące taniec brzucha to już maximum atrakcji, na scenie pojawiła się czwarta. Niestety, zbity (i rozentuzjazmowany) tłum oraz niedostatki moich umiejętności fotograficznych sprawiły, że niewiele z tego widać na zdjęciach, które, nie da się ukryć, wyszły mocno, ekhm, malarskie.
Przypadkiem jednak całkiem nieźle oddają klimat koncertu. Było dziwnie, transowo i ekscytująco.
PS. Jeżeli ktoś się zainteresował albo pozazdrościł, a nie wybiera się na razie do Turcji, to nic straconego: po koncercie przedarliśmy się z Żoną za kulisy, żeby chwilę pogadać z muzykami i (trochę obciach, ale co tam) poprosić ich o podpisanie płyty. Kiedy już im powiedzieliśmy, jak bardzo podobał nam się ich koncert (bardzo) i jak lubimy ich nagrania (też bardzo), przeszliśmy do obowiązkowego punktu w rozmowach Turków z obcokrajowcami, to znaczy opowiedzenia się skąd jesteśmy i co robimy w Ankarze. Gdy okazało się, że jesteśmy z Polski, Murat Ertel (to ten facet z sazem, co robi demoniczne miny) rozpromienił się i powiedział, że w czerwcu będą grać koncert w Warszawie.
Czyli - macie szansę sprawdzić ich osobiście. Warto.
Oglądać też było co; kiedy w pewnym momencie można było się spodziewać, że trzy identyczne Azjatki tańczące taniec brzucha to już maximum atrakcji, na scenie pojawiła się czwarta. Niestety, zbity (i rozentuzjazmowany) tłum oraz niedostatki moich umiejętności fotograficznych sprawiły, że niewiele z tego widać na zdjęciach, które, nie da się ukryć, wyszły mocno, ekhm, malarskie.
Przypadkiem jednak całkiem nieźle oddają klimat koncertu. Było dziwnie, transowo i ekscytująco.
PS. Jeżeli ktoś się zainteresował albo pozazdrościł, a nie wybiera się na razie do Turcji, to nic straconego: po koncercie przedarliśmy się z Żoną za kulisy, żeby chwilę pogadać z muzykami i (trochę obciach, ale co tam) poprosić ich o podpisanie płyty. Kiedy już im powiedzieliśmy, jak bardzo podobał nam się ich koncert (bardzo) i jak lubimy ich nagrania (też bardzo), przeszliśmy do obowiązkowego punktu w rozmowach Turków z obcokrajowcami, to znaczy opowiedzenia się skąd jesteśmy i co robimy w Ankarze. Gdy okazało się, że jesteśmy z Polski, Murat Ertel (to ten facet z sazem, co robi demoniczne miny) rozpromienił się i powiedział, że w czerwcu będą grać koncert w Warszawie.
Czyli - macie szansę sprawdzić ich osobiście. Warto.
Subskrybuj:
Posty (Atom)