niedziela, 27 października 2013

Piktorałki

Rok akademicki na Bilkencie trwa już od ponad miesiąca i przez cały ten czas zadręczam studentów drugiego roku rozmaitymi szybkimi zadankami, do zrobienia w zasadzie w trakcie jednej pięciogodzinnej sesji w studiu. Zakładając z góry, że na pierwszym roku nie nauczyli się niczego, a nawet jeśli się czegoś nauczyli, to i tak zapomnieli, na sam początek przygotowałem kilka ćwiczeń mających sprawdzić ich wizualną wyobraźnię i umiejętność tworzenia prostych piktogramów z geometrycznych kształtów. Zanim jednak dałem każde z zadań studentom do rozwiązania, przetestowałem je sam na sobie, żeby sprawdzić ich, hmm... grywalność.

Zacząłem od klasycznej chińskiej łamigłówki - tangramu. Z siedmiu figur geometrycznych powstałych z podziału kwadratu należało ułożyć jak najwięcej (minimum sześć, ale tak naprawdę - ile kto zdolił) piktogramów. Uczciwie powiem, że te szare na obrazku, to wzory, które zrobił już wcześniej kto inny; natomiast czarne wymyśliłem sam, bądź to od zera, bądź modyfikując już istniejące układy. Okazało się to bardzo uzależniająca zabawą, a i studenci poradzili sobie z zadaniem nadspodziewanie dobrze.
 
 Następne zadanie polegało na ułożeniu trzydziestu pięciu piktogramów wykorzystując tylko trzy figury geometryczne: kwadrat, koło i trójkąt. Dla ułatwienia, trójkąt mógł mieć dowolne proporcje boków, byle był równoramienny albo prostokątny, a i kwadrat można było przekształcić w prostokąt w razie potrzeby.
Studenci się męczyli, a i ja w tym czasie nie próżnowałem:

 Wreszcie ćwiczonko, które było raptem przygrywką do innego, nieco bardziej skomplikowanego zadania.
Należało zmajstrować przynajmniej dziesięć postaci ludzkich bądź zwierzęcych wykorzystując jedynie glify z czcionki Myriad Pro, przy czym oprócz klasycznego fontu można było użyć też odmian bold i italic. Dopuszczalne kolory: czarny i czerwony.
Moje były takie:

Studenci dali radę. 
Nie chcę na razie zapeszać, ale wszystko wskazuje na to, że po dwóch latach koszmaru, jakim było uczenie i prowadzenie do, pożal się Boże, dyplomów odmóżdżonych leni z czwartego roku, szczęście wreszcie się do mnie uśmiechnęło, oddając mi pod opiekę miłą, sympatyczną, dość pracowitą i całkiem niegłupią grupę. Zauważyłem, że uczenie znowu daje mi więcej przyjemności niż frustracji.
Oby tak dalej.

4 komentarze:

  1. Umyka mi różnica znaczeniowa między słowami "miły" i "sympatyczny", tym ostatnim w potocznym znaczeniu, bo nie mam na myśli atramentu, ani tego, co "sympathy" znaczy po angielsku. Myślę, że to taka zbitka słowna, która zawsze trochę działała mi na nerwy. Ale może się mylę... Skądinąd, chapeau bas!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciepło i ładna pogoda nie sprzyja myśleniu i pracy...
    Jak mi się taka nauka podoba, by się do szkoły pochodziło ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczaki, straszliwie fajowe zadanie! Ależ chętnie bym się pouczył w takiej szkole z praktycznymi zadaniami... Pomysłowe, rozwijające hmm i odblokowujące. Gdybyś miał Adamie jeszcze jakieś zadania, którymi raczysz studentów i zechciałbyś się nimi podzielić na blogu z czytelnikami to ja [zapewne reprezentując głos wielu] bardzo proszę! : D

    Super i bardzo ciekawe też są prace, które kreujesz Okładki dla Operona swego czasu - bardzo mi się podobały i ilustracje do Tuwima chłonąłem jak gąbka.

    Fajnie i śledzę dalej. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny wpis, bardzo ciekawe! Ja nie studiuję projektowania, ale moje współlokatorstwo (w Edynburgu) tak. Fajne ćwiczenia na kreatywność. Może znalazłyby branie wśród harcerskich metod...

    OdpowiedzUsuń