sobota, 28 stycznia 2012

Şerefe!

Ten oto osmański pasza wznosi charakterystyczną szklaneczkę wypełnioną rakı, czyli turecką anyżówką, zbliżoną nieco do greckiego ouzo. Wódka ta, po dodaniu wody bądź lodu nabiera mętnego, mlecznego zabarwienia, stąd też nazywana bywa aslan sütü, czyli lwim mlekiem.
Naturalnie, prawdziwi tureccy maczo piją rakı nierozcieńczoną, zatem nasz pasza jest najwyraźniej zwykłym sofciarzem.

Jeszcze słówko o tradycyjnym tureckim toaście, który stanowi tytuł dzisiejszego posta. W Polsce, podobnie wielu innych krajach (Rosji, Czechach, Niemczech, Francji, Hiszpanii etc.) przy wprowadzaniu do rzeczywistości elementu baśniowego (piękne określenie autorstwa Jana Himilsbacha) życzy się na ogół sobie i towarzyszom zdrowia. Anglosasi swoim cheers czują się w obowiązku zaznaczyć, jak bardzo raduje ich cała ta sytuacja. Skandynawskie dość enigmatyczne skål odnosi się do nazwy starodawnych naczyń przeznaczonych do picia, a raczej idiotyczne włoskie cin-cin naśladuje dźwięk stukania się kieliszkami. Hebrajskie l'chaim i ukraińskie bud'mo stanowią zwięzłą afirmację ludzkiej egzystencji. Natomiast Turcy, jako jedyna chyba nacja, odwołują się przy alkoholowych okazjach do pewnej pięknej, choć w naszej nadpsutej zachodniej kulturze cokolwiek już niestety zlekceważonej i zapomnianej cnoty. 
Turcy piją za honor.

12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny tekst - jeszcze lepszy niż rysunek! Tak sobie myślę, że może i z tego blogu urodzi się wreszcie jakaś książeczka?... "Dwaj tacy mali są, co bardzo tego chcą" - tzn. na razie jeden, ale nowa generacja rośnie! Przestań się lenić i bierz się do roboty! Przykład już masz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chciałam tak pierwsza kadzić, ale się przyłączę, bo tekst podoba mi się na równi z obrazkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem posty wcale nie ukazują się tak rzadko, jak myślałam od nastania Nowych Czasów. Zdaje mi się, że pasza został stworzony ot tak, bez zlecenia. To się liczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. A gdzie farfocel na fezie? Odpadł, czy wyźsi rangą oficerowie mają czapki bez frędzli?
    Pytam całiem serio i nie czepiam się, Adamie.

    Nie myślałeś o napisaniu przewodnika kulturalnego po tureckich obyczajach gastronomicznych i nie tylko? Bo teksty na ten temat masz bardzo zgrabne i dobrze ilustrowane. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosit! Kielonkiem austriackiego Zirbenz.
    Pomysł z wydanie przewodnika kulinarnego po Turcji popieram! Pisz, bo temat wdzięczny, masz do niego serce i lekkie pióro.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Tatulek, Ikar, Justyna & EwKa: Ogromnie dziękuję za komplementy pod adresem mojej grafomanii i wiarę,że potrafiłbym ją spożytkować przy pisaniu książki. Niestety, muszę Was rozczarować: książki o Turcji ani mi w głowie pisać, po pierwsze dlatego, że pisząc przewodnik, czy to kulinarny, czy kulturalny, czy jakikolwiek inny, wypadałoby znać temat dużo lepiej, niż ja. Na blogu można sobie pisać rozmaite farmazony z kapelusza, bo na tym między innymi polega urok tego medium. Natomiast przy książce trzeba wykonać solidny research, pojeździć w różne miejsca, o których nawet nie słyszałem, wypić niejedną butelkę raki (albo niejedną bańkę ayranu, jeśli trafimy na bogobojnych mahometan) z lokalsami, nie od rzeczy byłoby też znać język w stopniu umożliwiającym swobodną konwersację, no i w ogóle zrobić różne rzeczy, na które jestem za leniwy, za wygodnicki, za mało zainteresowany, albo na które zwyczajnie brak mi czasu (niepotrzebne skreślić).
    Poza tym taka książka już została napisana, przez dwie polskie mieszkające w Turcji blogerki, które w odróżnieniu ode mnie wiedzą, o czym piszą, a nie piszą, co im się wydaje.
    Jeden blog jest tutaj: http://tur-tur.blogspot.com/ a drugi tutaj: http://tureckiekazania.blogspot.com/ Gorąco polecam, moim zdaniem tak powinno się pisać blogi o życiu yabancich w Turcji. Mogę się tylko pocieszać, że u nich nie ma żadnych zdjęć figurek ani ilustracji...
    Aha, książka nazywa się "Turcja - Półprzewodnik Obyczajowy" : http://merlin.pl/Turcja-polprzewodnik-obyczajowy_Agata-Bromberek-Agata-Wielgolaska/browse/product/1,908075.html Nie czytałem, ale podejrzewam, że równie fajna, co blogi obydwu Agat.

    @ Justyna (jeszcze raz): Z tym chwościkiem miałem zgryz, bo na żadnym z dostępnych mi materiałów źródłowych takowego nie było widać. Aczkolwiek fez, który onegdaj zakupiłem w Stambule, kutasik posiada. Ale raczej skromny i dyskretny, żaden tam frędzel od kotary. Zatem może uznajmy, że on w razie czego gdzieś tam z tyłu paszy jest, tylko go nie widać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojtam ojtam. Podejrzewam, że na ilustrowane obyczajowe przewodniki jest większy popyt. No, ja bym kupiła takiego wąsatego przystojniaka. O, a tutaj kolejny temat:
    http://www.tvnmeteo.pl/informacje/swiat,27/roadboarding-czyli-nad-desce-za-samochodem,34400,1,0.html

    (A w ogóle, to nawiązałabym na miejscu Szanownego Autora współpracę z jakimś czasopismem, bo niestety dobrego felietonisty to ze świecą szukać)

    OdpowiedzUsuń
  9. Raz jeszcze dziękuję za pochwały i komplementy, ale mimo wszystko wydaje mi się, że powiedzenie o szewcu i kopycie jest słuszne. A z czasopismem współpracę już jakiś czas temu nawiązałem, ale rysuję do niego mapy, a nie piszę felietony.

    OdpowiedzUsuń