czwartek, 15 grudnia 2011

Horror w M1

Ilustracja do podręcznika dla młodszej młodzieży, mająca uzmysłowić dziatwie, na jakie śmiertelne niebezpieczeństwa jest narażona we własnych czterech ścianach; np. na porażenie prądem, wybuch gazu, oparzenie wrzątkiem, podpalenie bądź zalanie mieszkania, albo wypadnięcie z okna na dziewiątym piętrze. W pierwotnej przymiarce do ilustracji miał być również dobijający się do drzwi nieznajomy, ale na przedstawionym redakcji szkicu wyglądał przerażająco, jak stuprocentowy zboczeniec działkowy, więc go skadrowano do samej ręki przyciskającej guzik dzwonka. Ręka, fakt, odziana była w trencz i skórzaną rękawiczkę, więc przedstawiała się nadal dość złowrogo, ale wklejona w powyższą ilustrację na zasadzie obrazka w obrazku jakoś psuła mi kompozycję, dlatego w tej wersji jej nie widać. Można powiedzieć, że teraz jest to niewidzialna ręka.

11 komentarzy:

  1. Świetny pomysł! Ja tez zainstaluję moim dzieciom w pokoju kuchenkę gazową, ostatnio zauważyłem że wyraźnie się nudzą, odrobina gazu wniesie w ich młode życie ożywczy powiew :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest tak zwany living z otwartą kuchnią, Danielu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co u diaska robi na ścianie pokoju dziecięcego Kawaler maltański ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ryba na stole też jest w niebezpieczeństwie, już widać brakuje jej tlenu;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Daniel - to jest M1 - metraż na którym statystyczna polska rodzina wielodzietna [tzn 2+2 or more] wychowuje swe statystyczne pociechy,a konkretnie funduje im surwiwal.
    a skoro wspomniałeś o kuchence, to na miejscu Adama wyeksponowałabym jeszcze sztućce [znam takich, którzy rzucali się nimi pod nieobecność rodziców załatwiając braterskie porachunki] ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. obraz na ścianie bardzo intrygujący:-) notorycznie zostawiam zapałki przy kominku, popcorn mi z gara skacze do sufitu. z grubsza czuję się jak w domu:-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Obraz na ścianie z recyclingu, proszę się nie czepiać.
    Widzę, że wielu z pt. Czytelników i Oglądaczy nigdy nie doświadczyło bytowania w tzw. kawalerce, w której jedna izba pełniła funkcję (kolejno, zależnie od pory dnia, albo i nawet równocześnie): sypialni, garderoby, kuchni, jadalni, salonu, pokoju dziecięcego, pracowni, itd, itp).
    Wy przeklęci burżuje, całe życie rozbijający się po stu metrach kwadratowych. :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. @Adam - no nie każdy ma tureckie osmańskie salony do dyspozycji, nie wspomnę balkonu, bo jestem dobrotliwa i w ogóle się nie czepiam.
    Szczerze mówiąc 24m kwadratowe wystarczają za sypialnie i pracownię, i kuchnię [szczęśliwie mądry majster zbudował ścianę oddzielającą ją od pokoju]. Niemniej dzieci na takiej powierzchni to wielkie wyzwanie logistyczne - bratanica roznosi ten metraż i całe jego wyposażenie w kwadrans. I zazwyczaj impreza kończy się spektakularnym "Maja! Tylko nie sztaluga i obrazu wujka!" :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Justyno, zanim na te osmańskie salony trafiłem, przez kilkanaście lat gniotłem się na podobnych 23 metrach, od 2000 roku dodatkowo wespół z Agnieszką. Malowałem przy stole, a Aga na podłodze ( a musisz wiedzieć, że Moja Żona ma w zwyczaju malować kilka wielkoformatowych obrazów symultanicznie), więc co jakiś czas padała kwestia: "Myszo, przesuń trochę ten czerwony obraz i cofnij się na kanapę, bo muszę do łazienki..." ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. w takim razie przybij piątkę Kapitanie. atrakcje związane z malowaniem kilku obrazów na raz przez Jaroslava i rozstawianiem ich gdzie się da [i nie da] to mniej więcej Twe wspomnienia Agnieszkowego malowania.

    inna sprawa , że podzielając moje doświadczenia mieszkaniowe dajesz mi nadzieję na posiadanie porządnej chałupy w najbliższym czasie ;) i już dziś zapraszam Ciebie i Agę na parapetówkę. o.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje pierwsze mieszkanie - 19m kwadratowych... Do tego na parterze, za oknem dość ruchliwa ulica, na rogu sygnalizator. Toteż jak autobus proszę ja was stawał na światłach, towarzycho gapiło nam się w okna :D

    OdpowiedzUsuń