niedziela, 25 lipca 2010

Barwny western produkcji amerykańskiej (no, prawie)

Powyższy obrazek powstał jako produkt uboczny pracy nad zupełnie inną ilustracją; potrzebowałem do niej takiego właśnie westernowego tła. W tak zwanym praniu okazało się, że ten całkiem chyba nastrojowy pejzażyk zostanie w trzech czwartych zasłonięty przez postaci na pierwszym planie, więc zdecydowałem się pokazać go na blogu w wersji sauté, bo trochę szkoda mi się go zrobiło. Dodałem tylko tego melancholijnego bizona, bo w końcu landszaft bez sztafażu to przecież jak kowboj bez konia.

7 komentarzy:

  1. Ostatnio trochę tak mam jak ten bizon.. właśnie bez postaci na pierwszym planie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrota piekła w mym uchu to niedostrzegalna drobina, żeby ją przesunąć o włos, o ćwierć włosa, o mikron, byłoby już wszystko w porządku! Psiakość! Jesteś przeklęty na wieki! Czy jesteś gotów? Czy też nie? Jest pan w stanie? Zdychania też nie ma za darmo! Trzeba doręczyć panu chustę, pięknie haftowaną potem i cierpieniami. Ostatnie tchnienie jest wymagające. Już najostatniejsze! Czyste kino! Nie wszyscy o tym wiedzą. Trzeba się roztrwonić za wszelką cenę. Mnie już niedużo zostało… Wnet usłyszę, jak puls po raz ostatni zrobi puk, a potem prask… Naprzód stanie aorta… jak w starym pudle. To będzie koniec.*

    Przepraszając za ten przydługi cytat z Celine’a, oświadczam, że jestem na ostatecznym rozdrożu. Tu i teraz, jak na załączonym obrazku. Pełen obaw? – zapytasz, jak onegdaj, gdy wypasaliśmy nasze ciała na skromnym poletku trawy… o nie, tak już nie napiszę. Obawy odpłynęły z ostatnim wschodem słońca, a paliło niemiłosiernie (pamiętasz, gdy paliło i zlizywałeś to gorzkie ciepło swoim szorstkim ozorem?). Skończyło się też czekanie - i nadzieja się skończyła. Odszedłeś mój piękny, nie pokrzepiając mnie nawet złudnym niedopowiedzeniem.

    Co zamierzam? Otóż powiem ci: zamierzam puścić się w przepaść. Gdybyś poprosił ilustratora, zwizualizowałby ci te przestrzenie śmiertelne, które powitają mnie za jakiś kwadrans, może dwa. Kwestia rozpędzenia się i odrzucenia świadomości bólu. Ale ja chcę cierpieć, bo odszedłeś. Żebyś jeszcze, jak prawdziwy mężczyzna, powiedział dwa słowa. Niestety, ty zawinąłeś swój tłusty tyłek, gdy spałem, zniknąłeś za wzgórzem, gdy płynąłem w fazie rem. Trzeba się roztrwonić za wszelką cenę. Tak, czytaliśmy ten fragment w nieskończoność. I stało się! A raczej dzieje się!

    Zapędzę się na skraj góry i runę albo spadnę, jak by Kazik Staszewski na płycie Jugotonu napisał, spadnę w dół. Nie nawiedziłeś pleonazmów, więc ci przypierdolę pleonazmem na koniec. Runę w dół! Fuck you bizonie!
    ~
    * L.F. Celine, Śmierć na kredyt, Warszawa 1992

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałem, że są gejowskie bizony (chociaż w sumie dlaczegóż miało by ich nie być?)
    Wstyd przyznać, nie czytałem nic Celine'a (w ogóle lista "pisarzy, których nigdy nic nie czytałem, chociaż powinienem" jest kompromitująco długa - weź dajmy na to Pynchona, Gide'a, Bukowskiego, Faulknera, Babla - to tak tylko na początek)...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bukowskiego warto pyknąć. Polecam.
    Pynchin, jak ostatnio rozmawialiśmy, drukowamy jest za małymi literkami, więc niech spada...

    A propos Bukowskiego, jest jeden całkiem ładny wiersz:

    "i jesz i palisz i zajmujesz się sprawami. po-
    stawiłem bagaż podręczny i zapaliłem papierosa. było około
    70 stopni Fahrenheita.
    wcale niezła pogida."

    albo fragment wiersza o piciu:

    "podnoszę wzrok i jestem pijany w pokoju pełnym
    Niemców. teraz Francuzi zaczęli
    przychodzić i muszę ci powiedzieć
    Francuzi też ostro piją. Niemcy
    piją odruchowo i piją
    więcej od Francuzów, ale Francuzi stają
    się bardziej wybuchowi - zaczynają psioczyć na
    wszystko: skrzyżowania, tego
    bydlaka i tamtego bydlaka i tak dalej...
    bardziej przypominają amerykańskich pijusów.

    ale ja wypiłęm tu więcej niż wszyscy Amerykanie juz dawno. skończyłem też z nimi."

    Kiedyś napisałem opowiadanie o Bukowskim pt. "Diabelskie pisarstwo":

    http://jeremiada.blogspot.com/2006_07_01_archive.html

    OdpowiedzUsuń
  5. wow, ale piękne. Świetna wizja na pierwszą scenę filmu, mimo że trochę nie ten format;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Syneczku - na ogól wpadam w małpi zachwyt na widok Twoich produkcji, ale tu akurat mam dwa zastrzeżenia: 1' co ten biedny bizon będzie jadł w Monument Valley (czy w innym podobnym miejscu w jakimś Utah, Arizonie czy New Mexico)? Taż to pustynia! Bizony to całkiem gdzie indziej - tam pasowałby raczej jakiś coyote albo cougar (wszyscy wiedzą, co to za zwierzątka?). Co jada na pustyni cougar? Coyotes. A co coyotes? Może jakieś jaszczurki (pardon-lizards!). Zresztą nieważne, ale bizon to nieporozumienie. A jeśli już musi być bizon, to 2' na mój gust albo go w lewo, albo w prawo, bo się jakoś nie komponuje :-(. Albo od razu kojota (wyjącego!). Uściski T.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tatulku,
    ad 1. Może zabłądził, i dlatego jest taki smutny? Coś tam pewnie zresztą na takiej pustyni znajdzie, zawsze jakaś trawka tam rośnie; mizerna, ale zawsze - w końcu to nie Sahara przecież. Owszem, Wyoming czy inna Oklahoma też nie, ale bez przesady.
    A właściwie to od kiedy Ty jesteś taki zoologiczny purysta? Myślałem, że to moja działka zawsze była... ;-)

    ad 2. E, jak na mój gust, to się komponuje :-)

    PS. Nie wiem, czy cougar na pustyni jada coyotes (fuj!), w ogóle wydawało mi się, że cougars bytują raczej w Rockies (i tam jedzą rabbits, chipmunks, antelopes lub inne jackalopes), niż w Monument Valley.
    W dużych miastach cougar natomiast z całą pewnością poluje na młodych przystojniaków (z naciskiem na młodych).

    OdpowiedzUsuń