Może tylko mi się tylko tak wydaje, ale w środowisku polskich ilustratorów zrobienie okładki dla tygodnika "Przekrój" jest najwyraźniej wydarzeniem o sporym znaczeniu prestiżowym i powodem do zawodowej i artystycznej dumy. Dlatego też, kiedy zaproponowano mi narysowanie okładki do następnego numeru, zatarłem z radości ręce, że oto, panie, doczekałem się i też mam okazję dołączyć do innych wybitnych, zaistnieć, słowem: trochę napompować sobie ego.
Temat był o dużym potencjale: "Z czego śmieją się Polacy. Ranking kabaretów". Poproszono mnie o przygotowanie dwóch dość szczegółowych szkiców z zastrzeżeniem, że nie chcą żadnych znanych twarzy, tylko wesoły, pogodny obrazek w "pozytywnych" kolorach. Najchętniej, żeby była na nim uchachana gęba jakiegoś typowego Polaka, ale oczywiście otwarci są też na inne pomysły.
Pomyślałem chwilę i rach-ciach przygotowałem takie dwa obrazki:
Temat był o dużym potencjale: "Z czego śmieją się Polacy. Ranking kabaretów". Poproszono mnie o przygotowanie dwóch dość szczegółowych szkiców z zastrzeżeniem, że nie chcą żadnych znanych twarzy, tylko wesoły, pogodny obrazek w "pozytywnych" kolorach. Najchętniej, żeby była na nim uchachana gęba jakiegoś typowego Polaka, ale oczywiście otwarci są też na inne pomysły.
Pomyślałem chwilę i rach-ciach przygotowałem takie dwa obrazki:
Po jakichś dwóch dniach od wysłania projektów "Przekrój" łaskawie odpowiedział, że "idzie to w dobrym kierunku, ale jest za mało radosne i, w opinii naczelnej, dość przerażające". Po takim dictum czułem się tak samo mądry jak przedtem i poprosiłem o doprecyzowanie, co mianowicie idzie w dobrym kierunku, a co konkretnie jest przerażające.
Na co doczekałem się stwierdzenia, że strój krakowski jest bardzo OK, ale bohater okładki nie może byś clownem, ani Stańczykiem, ani Jokerem ani niczym takim; niech to będzie po prostu śmiejący się Polak.
Zgrzytnąłem zębami, bo w ten sposób moja ilustracja pozbawiona została jakiegokolwiek konceptu, ale cóż - klient płaci, klient wymaga, Paryż ostatecznie wart jest mszy, a okładka w "Przekroju" warta pewnych kompromisów (tak mi się wówczas wydawało).
Szast-prast i nowa wersja krakowiaczka, bez makijażu, była gotowa:
Na co doczekałem się stwierdzenia, że strój krakowski jest bardzo OK, ale bohater okładki nie może byś clownem, ani Stańczykiem, ani Jokerem ani niczym takim; niech to będzie po prostu śmiejący się Polak.
Zgrzytnąłem zębami, bo w ten sposób moja ilustracja pozbawiona została jakiegokolwiek konceptu, ale cóż - klient płaci, klient wymaga, Paryż ostatecznie wart jest mszy, a okładka w "Przekroju" warta pewnych kompromisów (tak mi się wówczas wydawało).
Szast-prast i nowa wersja krakowiaczka, bez makijażu, była gotowa:
(Tak naprawdę przygotowałem dwie wersje, ale ta druga była dość podobna, więc już nie będę zanudzał). Minęło znowu parę dni, skład redakcyjny szlachetnie milczał w sprawie decyzji, czy biorą obrazek, czy nie. Zażyczyli sobie tylko pliku w dużej rozdzielczości "na wszelki wypadek".
Minął weekend i poniedziałek - nadal nic.
Właściwie to przygnębiło mnie nawet nie to, że moje projekty się nie spodobały i zostały odrzucone, ale to, że "Przekrój" wolał takiego, w moim odczuciu, gniota. Chyba, że to wcale nie jest gniot, tylko wybitne dzieło, te twarze wcale nie są znane, nastrój jest pogodny, kolory są jak najbardziej "pozytywne", a ja po prostu nie znam się na nowoczesnej ilustracji.
Tedy jo.
żenua
OdpowiedzUsuńRozumiem, że tylko przez dobre wychowanie zdanie "Dzisiaj zobaczyłem wreszcie nową okładkę Przekroju" nie zostało poprzedzone wersem "lojalnie ostrzegam"?
OdpowiedzUsuńTa nowa okładka Przekroju to mega-gniot. Ale cóż, może miała wzbudzać śmiech. Szyderczy...
A no przecież byłoby to za ambitne i przeciętny kupujący mógłby się zrazić. Albo i jeszcze pomyśleć nad znaczeniem rysunku by musiał. Nie daj bóg. Swoją drogą Przekrój chyba nie docenia swoich czytelników.
OdpowiedzUsuńA z opinią Pani naczelnej to ja się zgadzam - prawie za każdym razem jest w Pana rysunkach, Kapitanie trochę niepokoju (już nie mówiąc o psychopompach i tym podobnych ;) ale cóż to dla mnie właśnie jest najbardziej pociągające. Może i dla czytelników byłoby.
Polakom jeszcze baaaaaaaaaaaaaaaaardzo daleko do tego żeby zaczęli nas doceniać. Zawsze cos co już widzieli. Najpierw akceptuje Pani Basia, potem Pani Irenka , bo Pani Basia poszła na urlop a ostateczne zdanie ma Prezes i jego wizja jest "najmojsza". Mało tego siedzisz i myślisz człowieku tygodniami, bo nie tak, bo nie te kolory, bo za mało, bo za dużo....ale za to już nikt nie zapłaci a jeszcze Ci powiedzą że sami by to zrobili jakby znali program, albo (żen do potęgi entej), że nie będą wyrzucać pieniędzy w błoto i nie zapłacą bo im tez nikt za to nie zwróci. Litości!!!!!!!!! Litości!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo straszne a okładka najnowszego Przekroju to w takim razie kpina i ja tez już nic nie rozumiem.
A ja bym chętnie zobaczyła np takiego Palikota w Pańskim rysunku.
OdpowiedzUsuń(ostatnia okładka Przekroju to dopiero jest przerażająca...)
o, ale zdziwiłem się, że autorem tej okładki jest January Misiak.
OdpowiedzUsuńa to nie jest kwestia pieniędzy? może po prostu wymieniają na debiutujących grafików z ASP waw (tanich, chętnych i narwanych). był Trust, potem Oleksicki, a potem ktoś kto rysował podobnie do dwóch poprzednich... raczej taniej.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje rysunki, nie bój żaby jakość nigdy nie zatonie.
heh co prawda jestem totalnie zyjaca poza swiatkiem tego co jest fajne a co nie wdlg. "polskich ilustratorow" ale siedzac na fejsie, zauwazylam ze cos faktycznie jest z tymi okladkami:)
OdpowiedzUsuńWidzac tego krakowiaczka, moge tylko stwierdzic ze ktos tam chyba za duzo Kinga sie naczytal hehe;) Ilustracje jak zawsze swietne, okladki ktora weszla nie skomentuje.
Uhahany Stańczyk bomba, to co poszło - kompletna chujnia. Takie realia. Niedogrzmocony klient z jego wymogami z dupy potrafi zaskoczyć! ot norma w tym pięknym kraju.
OdpowiedzUsuńStańczyk zdaje mi się mówić: "Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej". Mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa wsparcia i empatię; ta cała historia jest właściwie bardzo śmieszna, dlatego o niej napisałem na blogu. Gdyby zamiast mojego wzięli projekt, bo ja wiem, Pawła Jońcy, Marka Oleksickiego, Trusta, czy Mata Kołka, pokornie spuściłbym uszy po sobie, w ciszy i ciemności przeżuwałbym hańbę, a potem pewnie wziąłbym się do roboty z dwa razy większą determinacją. A tak - przysięgam, nie rozumiem. Nawet nie mogło chodzić o forsę, bo sam "Przekrój" zaproponował stawkę, więc to nie tak, że ktoś inny zrobił taniej.
OdpowiedzUsuń@Anna - No tak, coś jest na rzeczy pewnie. Sam nie wiem czemu, ale co rusz mi mówią, że straszę. Dziwne, ja tam śpię jak niemowlę, za horrorami nie przepadam, metalu też nie słucham - skąd się to bierze?
@ahs - Bez przesady, u Kinga w "It" klaun miał pazury i ostre, zepsute zęby jak dinozaur :-)
Choć fakt, niektórzy ludzie boją sie klaunów w ogóle, również tych przyjaznych; to ma nawet medyczną nazwę - koulrofobia.
Z drugiej strony - na wszystko jest jakaś fobia, na koty, psy, piękne kobiety, innych ludzi... Co rysować w takim razie? :-D
@ Ystad - Tak ogólnie to szacun dla Januarego Misiaka (nawet nie wiedziałem, że to on popełnił), ale tym razem, no... nie. Nie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, życie artysty... W środowisku fotograficznym funkcjonuje powiedzenie "klient zawsze wybierze najgorsze zdjęcie"; widać jest to stwierdzenie bardziej ogólne... Myślę, że należy poczekać na kolejną zmianę warty w "Przekroju" (dzieje się to dość często i to też o czymś świadczy!), a tymczasem uprawiać inne ogródki. Z palantami to i dyskutować nie warto, bo nadmierne zniżanie się do poziomu grozi kalectwem. Co do oceny tego, co mogło być i tego, co było, to mogę jedynie podpisać się pod powyższymi opiniami.
OdpowiedzUsuńP.S. Na pocieszenie: jak dla mnie (nie w tej dziedzinie jestem fachowcem, ale...)to cała okładka jest graficznie skandaliczna, więc może i lepiej, żeś na niej nie zaistniał. Man kann singen, man kann tanzen, aber niemals mit zasrancen.
OdpowiedzUsuńCzy "Przekrój" robi "konkurs" na ilustrację okładkową? Bo zrozumiałam to tak, że najpierw zaproponowali zrobienie ilustracji ( więc zakładam, że widzieli portfolio, podobał im się styl i dorobek), podrzucili jakieś sugestie, potem robili korekty projektów, przyjęli kilka szkiców..a na końcu bez wyjaśnienia wybrali i wydrukowali pracę kogoś innego? A co z wynagrodzeniem, zapłacili chociaż za projekty?
OdpowiedzUsuń@ Agnieszka: Mają zapłacić za projekty (jakieś grosze, nieistotne, nie o forsę tu chodziło). Czy robią "konkurs" - nie mam pojęcia. Ale tak, poza tym wszystko się zgadza - bez słowa wyjaśnienia wzięli pracę kogoś innego, nieważne,ze będącą totalnie w opozycji do przysłanych mi wcześniej wytycznych. Nieładnie.
OdpowiedzUsuńE, szkoda już gadać.
Ilustracja, która trafiła na okładkę zamiast twojej... ech, szkoda słów. Gdzie oni zgubili oczy?
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do zdziwionych, a bloga zaczynam obserwować.
OdpowiedzUsuńDon't worry Adasiu! Jesteś moim mistrzem !
OdpowiedzUsuńZastanawiałeś nad pytaniem do redakcji o jej decyzję? Z drugiej strony trochę w niesmak pytać.
OdpowiedzUsuń@dud - Agato, żeby od Ciebie coś takiego mieć na piśmie, warto było dać się wydymać "Przekrojowi". Dziękuję! :-D
OdpowiedzUsuń@sójka - Nie, no co Ty. "Droga redakcjo, dlaczego od moich przecudnych projektów woleliście to, co woleliście?" Bez jaj.
Zresztą w sumie mniejsza już o to, że nie wzięli mojej ilustracji; gorzej, że mieli gościa, którego niby zaprosili do współpracy (czyli w tym wypadku mnie), tak totalnie w dupie, że nie chciało im się nawet napisać "Proszę Pana, to nam się jednak niestety nie podoba co pan namodził, weźmiemy kogoś innego, przepraszamy, dziękujemy, proszę nie dzwonić i w ogóle cmoknąć nas w pompkę". Co oni będą się wysilać dla jakiegoś tam ilustratora. Se pójdzie we wtorek do kiosku i se sam zobaczy, czy zapunktował, czy nie.
Takie podejście dopiekło mi dużo bardziej niż kontrowersyjny gust redaktor naczelnej (która, nb. ma absolutne prawo mieć taki, jaki ma).
hehe w przypadku takiego obecnego zageszczenie wszechobecnych fobii, jesli zjawisko bedzie dalej narastac, pozostanie malowanie "bialego kwadratu na bialym tle", chociaz pewnie i to nie jest bezpieczne;)
OdpowiedzUsuńbtw. takie podejscie (moze mam pecha) spotkalam juz w paru miejscach gdzie wydawalo sie to raczej nie ma racji bytu. I to moim zdaniem jest troche martwiace, tzn ja tego nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńO okładce, gustach i smaku powiedziano juz w zasadzie wszystko - nie bede się powtarzać, bo zgadzam się z przedmówcami. O sposobie załatwienia sprawy - totalny brak kultury - co gorsza, powszechny, a co boleśniejsze - napotkany, nie spożywczaku na rogu, ale w instytucji bądź co bądź parającą się kulturą. Smutne i niezrozumiałe :(
OdpowiedzUsuńjakoś mało gramatycznie wyszła mi ta wypowiedź :( - "parającej się kulturą" winno chyba być :)
OdpowiedzUsuńAdaś,
OdpowiedzUsuńjest niestety tak, że o sprzedaży pisma decyduje społeczna nośność zilustrowanego lub sfotografowanego na okładce podmiotu. Jak to gdzieś ostatnio przeczytałem (a Miodek z Bralczykiem grzmieli) - panowie ci są liderami opinii w swojej działce (okropnie to brzmi, ale tak niestety ktoś napisał). Myślę więc, że formalnie bardzo słaby w wykonaniu lideryzm zatriumfował nad po prostu dobrą ilustracją. Prawo rynku, mój drogi, niestety.
PS.
We wtorek szukałem wzrokiem "Przekroju" w kiosku i gdy wreszcie wzrok mój zatrzymał się na jego okładce, miałem bardzo mieszane uczucia, nawet przez chwilę zwątpiłem, że to "Przekrój".
Pal licho! (i nie palmy mostów, jeszcze się "Przekrój" do czegoś przyda :) Sam wiesz, do czego).
powiem krótko - wielka szkoda, że okładka wyszła taka..jaka wyszła.
OdpowiedzUsuńWłaśnie spoglądam na nią i przypadkiem weszłam na Twojego bloga..nadziwić się nie mogę, że "przepadły" takie fajne ilustracje.
Zdziwienie jeszcze większe po przeczytaniu tego, jakie szanowna redakcja miała oczekiwania, a co w rezultacie poszło do druku :)
No ale cóż...nie tutaj, to gdzie indziej, takie życie :)
pozdrawiam i powodzenia w dalszych wydawniczych bojach ;)
Stańczyk był najlepszy ze wszystkich, włącznie z tą zrealizowaną wersją okładki (fuj).
OdpowiedzUsuń