Najlepiej ma ten młodzieniec, pod którego podczepiła się panna na rolkach.
Okularnice zaś, wiadomo, sprawdzają się dopiero przy bardziej wysublimowanym kontakcie, w bezpośredniej konfrontacji na podwórku nie mają żadnych szans, są, jak mawia papież, ososzeni.
Kolega z pieskiem natomiast i tak zostanie prezesem banku, więc natenczas wisi mu, że nikt się z nim nie bawi.
Najbardziej tajemniczą postacią pozostaje laska z piłką a'la muchomor sromotnikowy. Albo wcześnie zajdzie w ciążę i będzie się wyżywać na harującym 12 godzin na dobę mężu, albo nie zajdzie i będzie się wyżywać na sobie, robiąc przy tym przykrość koleżankom, których z czasem będzie coraz mniej...
No i zostaje nam jeszcze Martina Navratilova. Kumulacja ambicji wieku dziecięcego jeśli nie zostanie odpowiednio skanalizowana przez rodziców, doprowadzi albo do sytuacji z koleżanką sromotnikową, albo skoncentruje się na głębokiej samotności długudystansowca (długodystansowczyni), co może obrodzić ciekawą książką poetycką tudzież niezobowiązującym opowiadaniem w "Twórczości", jeśli takowa istnieje...
A co z okularnikiem? Najgorszą rzeczą, jaka mogłaby mu się przytrafić, byłoby nabycie w drodze kupna lub wymiany czarodziejskiej różdżki Harrego Pottera. Odleci na amen tudzież skończy jako jeden z wielu uzależnionych od cracka dobrze zapowiadających się okularników ze średnią 4,8.
@Benek, Twoje komentarze nic ująć, ale dodam co nieco, jeśli pozwolisz?
Ten pies jest taki grzeczny bo pewnie przed chwilą nasikał do piaskownicy [co jak wiadomo kosztuje 50zł mandatu, którego strasz miejska i tak nie wystawia zazwyczaj]. Koleżanka na rolkach to czemu tak wesoło zagląda koledze na hulajnodze na obnażone prawieże pośladki? Chyba za zaczęła dojrzewać, a jak wiadomo dziewczynki dojrzewają wcześniej ;)
Przepraszam, że się wtrącam z prozaiczną informacją w tę krainę poezji, ale muchomor sromotnikowy nie jest czerwony w białe ciapki tylko bladożółty i z tej racji bywa mylony z pieczarką. Ta różnica może być nie bez znaczenia w związku z trwającym sezonem grzybobrania. 'Scuse me while I disappear.
@Tatulek: Ale wstyd. Kajam się. Oczywiście chodziło o muchomora czerwonego.
PS. Na swoją obronę pragnę tylko dodać, że do pomyłki doprowadziła dość nieciekawa mina panny o dużej ilości cech predestynujących ją jako osobę fałszywą: dałbym sobie wtedy, gdy to pisałem, rękę obciąć, że przemalowała ona odmianę sromotnikową na mniej drapieżną czerwoną, co by zmylić przeciwnika. Takie postępowanie w życiu doprowadzi do tego, że sczeźnie w samotności, jak napisane powyżej. :)
@Benek: Czemu akurat Martina Navratilova? Mnie tam się bardziej podobała Steffi Graf.
Okularnik pewnie skończy jakąś psychologię, a może dodatkowo i dziennikarstwo, ewentualnie też i jakiś kierunek filologiczny i zostanie popularnym w mediach specjalistą od ludzkiej duszy, wysadzając z siodła zgrzybiałego już Wojciecha Eichelbergera. A może zapisze się do Krytyki Politycznej i będzie pisał do niej niekończące się, słuszne ideowo felietony?
No a chłopiec na hulajnodze? Odpowiedź, że zostanie rekinem polskiego kapitalizmu, a jego głównym atutem w kontaktach z płcią przeciwną będzie fakt posiadania Porsche 911 jest trochę jakby nazbyt oczywista, nie uważasz?
Martina Navratilova, bo wyluzowana Czeszka, a nie sztywna Niemka - charakterologicznie do tego podszedłem (gdybyś był złośliwy, pewnie napomknąłbyś, że widzę w niej coś godnego uwagi również w kwestii wizualnej, znając moje aberracje z tą i tamtą jedną i drugą, jednak rozczaruję cię - jeśli coś może mnie kręcić w Martinie, to tylko jej nawiązujące kształtem do Lennonowych oprawki okularów, w których zdarzało jej się występować, gdy w przedmeczowym roztargnieniu gubiła pod prysznicem swoje szkła kontaktowe. Stefi Graff zaś i tak wolała Borisa Beckera, a z tym ostatnim to mam tyle wspólnego, co sprzedawca ze stoiska z farbami z Castoramy czy innym Obi Wanie Kenobi - obaj uważamy, że farby Becker mają przyzwoitą relację jakości do ceny).
Kolega w okularach - jeśli dokonamy zabiegu pewnej "transpozycji" pojazdu, na którym go odmalowałeś do legendarnego Porsche 911, a dodamy do tego jeszcze pewien typ kobiet lecących na szybkie samochody - tzw. blachary (którego protoplastką jest jadące na rolkach dziewczę, to jest to oczywista-oczywistość. Pod jednym warunkiem - że zostanie tym rekinem, bo bez tego to będzie mógł sobie pozwolić co najwyżej na piętnastoletniego fiata punto, którym powinien jeździć raczej następca Wojciecha Eichelbergera - którego artykuły w "Zwierciadle" czytam prawie z taką samą przyjemnością jak felietony Katarzyny Miller. :)
Sztywna Niemka? Czemu sztywna? http://hotfemaletennisplayershotphotos.blogspot.com/2011/07/steffi-graf-female-tennis-player.html No i, Beniu, nie Borisa Beckera a Andre Agassiego.
A co do Eichelbergera (vulgo Ajsenhałera, jak go czasem nazywam) to facet mnie wybitnie odrzuca: przede wszystkim swoją gurowatością i uduchowioną do obrzydzenia, niuejdżowską atmosferą, jaką wokół siebie roztacza. Rozumiem, że to jego ciepłe, acz przenikliwe spojrzenie, miękki timbr głosu i pobrużdżona męska twarz robi wrażenie na co niektórych paniach w średnim wieku, ale że na Tobie też? http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2011/08/wojciech-dobra-rada-eichelberger.html
No dobra, po linku sądząc, może nie taka sztywna, jak mi się wydawało; całkiem apetycznie prezentuje się w "bieliźnie" kąpielowej :) Co do Eisielbejgera - Adaś, ja już jestem panem w średnim wieku, i wiesz co - dziś zauważyłem, ukryte na szczęście głęboko, siwe włosy na łbie! Mimo tych siwych kłaków nie odczuwam jednak ani gurowatości, ani jakiegoś szczególnego uduchowienia w jego wywiadach i tekstach - dla mnie jest po prostu pełnym spokoju człowiekiem mądrze mówiącym o tym, co wokoło. Tak to czuję. PS. Masz już siwe włosy? Chociaż jednego?
Oj, Bracie. Pełno. Nie zauważyłeś w lipcu w Sopocie? Twoje siwe włosy są na pewno dużo mniej siwe od moich siwych włosów; tylko że jesteś ciemny brunet, to się bardziej może rzucają w oczy. ;-)
Enyłej - przecież Ci nie bronię lubić tego mądrze mówiącego Ajwenhoł. Mnie on drzaźni, jak zresztą w ogóle większość buddynistów, których odbieram jako typów strasznie na sobie skupionych i strasznie sobą zachwyconych. Może i niesłusznie, może niesprawiedliwie, może to kompleks jakiś się ujawnia, no ale co ja poradzę - drzaźni i już. Poza tym z zasady z podejrzliwą niechęcią i sceptycyzmem podchodzę do typów wygłaszających niepodlegające weryfikacji tezy - tak samo do księży, jak i do niektórych (tych mniej naukowych, a bardziej skręcających w stronę metafizyki) psychologów i psychoterapeutów, rediestetów, oczyszczaczy aury duchowej, i różnych innych tego rodzaju ludzi. No, tak mam. Nobody's perfect.
A żeby już zakończyć temat W.E.: każdemu jego porno. Albo, jak mawiał mój stryjeczny dziadek: "jeden lubi Bacha, a drugi, jak mu nogi śmierdzą". I to jest bardzo piękne, bo świat jest ciekawszy, kiedy jest różnorodny, a przy tym kiedy ludzie lubiący na deser kisiel żurawinowy potrafią zasiąść do stołu z tymi, co lubią na wety creme brulee, i miło sobie rozmawiać o literaturze lub muzyce, nie plując sobie nawzajem do miseczek... No, kumasz o co mi chodzi :-)
A jaki grzeczny chłopiec - ma psa w kagańcu ;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej ma ten młodzieniec, pod którego podczepiła się panna na rolkach.
OdpowiedzUsuńOkularnice zaś, wiadomo, sprawdzają się dopiero przy bardziej wysublimowanym kontakcie, w bezpośredniej konfrontacji na podwórku nie mają żadnych szans, są, jak mawia papież, ososzeni.
Kolega z pieskiem natomiast i tak zostanie prezesem banku, więc natenczas wisi mu, że nikt się z nim nie bawi.
Najbardziej tajemniczą postacią pozostaje laska z piłką a'la muchomor sromotnikowy. Albo wcześnie zajdzie w ciążę i będzie się wyżywać na harującym 12 godzin na dobę mężu, albo nie zajdzie i będzie się wyżywać na sobie, robiąc przy tym przykrość koleżankom, których z czasem będzie coraz mniej...
No i zostaje nam jeszcze Martina Navratilova. Kumulacja ambicji wieku dziecięcego jeśli nie zostanie odpowiednio skanalizowana przez rodziców, doprowadzi albo do sytuacji z koleżanką sromotnikową, albo skoncentruje się na głębokiej samotności długudystansowca (długodystansowczyni), co może obrodzić ciekawą książką poetycką tudzież niezobowiązującym opowiadaniem w "Twórczości", jeśli takowa istnieje...
No i jeszcze koleżka z wywalonym jęzorem. Założy warsztat samochodowy i będzie robił przewałki na ubezpieczeniach OC. Na pewno sobie poradzi.
OdpowiedzUsuńA co z okularnikiem? Najgorszą rzeczą, jaka mogłaby mu się przytrafić, byłoby nabycie w drodze kupna lub wymiany czarodziejskiej różdżki Harrego Pottera. Odleci na amen tudzież skończy jako jeden z wielu uzależnionych od cracka dobrze zapowiadających się okularników ze średnią 4,8.
OdpowiedzUsuń@Benek, Twoje komentarze nic ująć, ale dodam co nieco, jeśli pozwolisz?
OdpowiedzUsuńTen pies jest taki grzeczny bo pewnie przed chwilą nasikał do piaskownicy [co jak wiadomo kosztuje 50zł mandatu, którego strasz miejska i tak nie wystawia zazwyczaj].
Koleżanka na rolkach to czemu tak wesoło zagląda koledze na hulajnodze na obnażone prawieże pośladki? Chyba za zaczęła dojrzewać, a jak wiadomo dziewczynki dojrzewają wcześniej ;)
Kochane dzieciaki...Gdyby jednak był c.d. ilustracji, to dorzucam introwertyka na huśtawce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za świetną zabawę.
Przepraszam, że się wtrącam z prozaiczną informacją w tę krainę poezji, ale muchomor sromotnikowy nie jest czerwony w białe ciapki tylko bladożółty i z tej racji bywa mylony z pieczarką. Ta różnica może być nie bez znaczenia w związku z trwającym sezonem grzybobrania. 'Scuse me while I disappear.
OdpowiedzUsuń@Tatulek: Ale wstyd. Kajam się. Oczywiście chodziło o muchomora czerwonego.
OdpowiedzUsuńPS.
Na swoją obronę pragnę tylko dodać, że do pomyłki doprowadziła dość nieciekawa mina panny o dużej ilości cech predestynujących ją jako osobę fałszywą: dałbym sobie wtedy, gdy to pisałem, rękę obciąć, że przemalowała ona odmianę sromotnikową na mniej drapieżną czerwoną, co by zmylić przeciwnika. Takie postępowanie w życiu doprowadzi do tego, że sczeźnie w samotności, jak napisane powyżej. :)
Howgh!
OdpowiedzUsuń@Benek: Czemu akurat Martina Navratilova? Mnie tam się bardziej podobała Steffi Graf.
OdpowiedzUsuńOkularnik pewnie skończy jakąś psychologię, a może dodatkowo i dziennikarstwo, ewentualnie też i jakiś kierunek filologiczny i zostanie popularnym w mediach specjalistą od ludzkiej duszy, wysadzając z siodła zgrzybiałego już Wojciecha Eichelbergera. A może zapisze się do Krytyki Politycznej i będzie pisał do niej niekończące się, słuszne ideowo felietony?
No a chłopiec na hulajnodze? Odpowiedź, że zostanie rekinem polskiego kapitalizmu, a jego głównym atutem w kontaktach z płcią przeciwną będzie fakt posiadania Porsche 911 jest trochę jakby nazbyt oczywista, nie uważasz?
Adaś,
OdpowiedzUsuńMartina Navratilova, bo wyluzowana Czeszka, a nie sztywna Niemka - charakterologicznie do tego podszedłem (gdybyś był złośliwy, pewnie napomknąłbyś, że widzę w niej coś godnego uwagi również w kwestii wizualnej, znając moje aberracje z tą i tamtą jedną i drugą, jednak rozczaruję cię - jeśli coś może mnie kręcić w Martinie, to tylko jej nawiązujące kształtem do Lennonowych oprawki okularów, w których zdarzało jej się występować, gdy w przedmeczowym roztargnieniu gubiła pod prysznicem swoje szkła kontaktowe. Stefi Graff zaś i tak wolała Borisa Beckera, a z tym ostatnim to mam tyle wspólnego, co sprzedawca ze stoiska z farbami z Castoramy czy innym Obi Wanie Kenobi - obaj uważamy, że farby Becker mają przyzwoitą relację jakości do ceny).
Kolega w okularach - jeśli dokonamy zabiegu pewnej "transpozycji" pojazdu, na którym go odmalowałeś do legendarnego Porsche 911, a dodamy do tego jeszcze pewien typ kobiet lecących na szybkie samochody - tzw. blachary (którego protoplastką jest jadące na rolkach dziewczę, to jest to oczywista-oczywistość. Pod jednym warunkiem - że zostanie tym rekinem, bo bez tego to będzie mógł sobie pozwolić co najwyżej na piętnastoletniego fiata punto, którym powinien jeździć raczej następca Wojciecha Eichelbergera - którego artykuły w "Zwierciadle" czytam prawie z taką samą przyjemnością jak felietony Katarzyny Miller. :)
Sztywna Niemka? Czemu sztywna? http://hotfemaletennisplayershotphotos.blogspot.com/2011/07/steffi-graf-female-tennis-player.html
OdpowiedzUsuńNo i, Beniu, nie Borisa Beckera a Andre Agassiego.
A co do Eichelbergera (vulgo Ajsenhałera, jak go czasem nazywam) to facet mnie wybitnie odrzuca: przede wszystkim swoją gurowatością i uduchowioną do obrzydzenia, niuejdżowską atmosferą, jaką wokół siebie roztacza. Rozumiem, że to jego ciepłe, acz przenikliwe spojrzenie, miękki timbr głosu i pobrużdżona męska twarz robi wrażenie na co niektórych paniach w średnim wieku, ale że na Tobie też?
http://czajniczek-pana-russella.blogspot.com/2011/08/wojciech-dobra-rada-eichelberger.html
No dobra, po linku sądząc, może nie taka sztywna, jak mi się wydawało; całkiem apetycznie prezentuje się w "bieliźnie" kąpielowej :) Co do Eisielbejgera - Adaś, ja już jestem panem w średnim wieku, i wiesz co - dziś zauważyłem, ukryte na szczęście głęboko, siwe włosy na łbie! Mimo tych siwych kłaków nie odczuwam jednak ani gurowatości, ani jakiegoś szczególnego uduchowienia w jego wywiadach i tekstach - dla mnie jest po prostu pełnym spokoju człowiekiem mądrze mówiącym o tym, co wokoło. Tak to czuję. PS. Masz już siwe włosy? Chociaż jednego?
OdpowiedzUsuńOj, Bracie. Pełno.
OdpowiedzUsuńNie zauważyłeś w lipcu w Sopocie? Twoje siwe włosy są na pewno dużo mniej siwe od moich siwych włosów; tylko że jesteś ciemny brunet, to się bardziej może rzucają w oczy. ;-)
Enyłej - przecież Ci nie bronię lubić tego mądrze mówiącego Ajwenhoł. Mnie on drzaźni, jak zresztą w ogóle większość buddynistów, których odbieram jako typów strasznie na sobie skupionych i strasznie sobą zachwyconych. Może i niesłusznie, może niesprawiedliwie, może to kompleks jakiś się ujawnia, no ale co ja poradzę - drzaźni i już. Poza tym z zasady z podejrzliwą niechęcią i sceptycyzmem podchodzę do typów wygłaszających niepodlegające weryfikacji tezy - tak samo do księży, jak i do niektórych (tych mniej naukowych, a bardziej skręcających w stronę metafizyki) psychologów i psychoterapeutów, rediestetów, oczyszczaczy aury duchowej, i różnych innych tego rodzaju ludzi. No, tak mam. Nobody's perfect.
A żeby już zakończyć temat W.E.: każdemu jego porno. Albo, jak mawiał mój stryjeczny dziadek: "jeden lubi Bacha, a drugi, jak mu nogi śmierdzą". I to jest bardzo piękne, bo świat jest ciekawszy, kiedy jest różnorodny, a przy tym kiedy ludzie lubiący na deser kisiel żurawinowy potrafią zasiąść do stołu z tymi, co lubią na wety creme brulee, i miło sobie rozmawiać o literaturze lub muzyce, nie plując sobie nawzajem do miseczek... No, kumasz o co mi chodzi :-)
OdpowiedzUsuń