Kiedy po zajęciach jestem zmęczony i mało przychylnie nastawiony do świata (mniej więcej jak ta pani na zdjęciu powyżej) mało co tak poprawia mi samopoczucie jak stara dobra herbatka. Aczkolwiek, w domu nigdy nie piję tureckiego czaju w takich dziwnych małych szklaneczkach, tylko, jak każdy skundlony Wschodni Europejczyk, zalewam torebkę w uczciwym, pokaźnym kubasie.
Ten post jest cokolwiek pretensjonalny i, rzekłbym, bez sensu, ale to dlatego, że jeszcze nie wypiłem swojej wieczornej herby.
Przynajmniej zdjęcie jakoś się broni.
Ten post jest cokolwiek pretensjonalny i, rzekłbym, bez sensu, ale to dlatego, że jeszcze nie wypiłem swojej wieczornej herby.
Przynajmniej zdjęcie jakoś się broni.
Zdjęcie zdecydowanie się broni. Przy pierwszym rzucie okiem pomyślałem, że to obraz olejny jakiegoś klasyka.
OdpowiedzUsuńZdjęcie się broni bardzo, herbata w każdych ilościach broni się także :)
OdpowiedzUsuńświetne malarskie ujęcie.Herbaciarze wszystkich krajów łączmy się!;)
OdpowiedzUsuńJak miło, że się podoba! Dzięki! (właśnie piję herbatę, stąd takie pozytywne nastawienie)
OdpowiedzUsuńRustykalny transwestyta w manierze holenderskiego mistrza...
OdpowiedzUsuń...niczym "Kobieta śpiąca przy stole" Vermeera van Delfta.