Wczoraj około 9:30 rano ostatecznie skończyłem kolorowanie Ameryki. Finałowa zabawa z nowojorskim wykrojnikiem na trzy rozkładówki była zabójcza i ciągnęła się dwa dni i dwie noce, ale w sumie wszystko dobre, co się dobrze kończy. Myślę, że książeczka nie będzie brzydka, mimo wszystkich brzydkich słów, jakie wywrzeszczałem, wysyczałem, wyjęczałem i wycharczałem podczas pracy nad nią.
Na deser - jeszcze raz Audrey/Holly i Woody - tym razem w kolorze i z kawałeczkiem Manhattanu w tle.
Zaczynam wreszcie urlop.
życzę Ci w końcu dobrej zabawy i odpoczynku!!!
OdpowiedzUsuńa niech... posłodzę trochę. jesteś mistrzem koloru, ale czarno-biała wersja bardzo przypadła mi do gustu (może nawet bardziej :)
OdpowiedzUsuńpzdrwm.