środa, 16 września 2009

Baby blues

Jak wiadomo, sukces ma wielu ojców (bądź matek), natomiast porażka nieodmiennie jest sierotą. Patrząc na egzemplarz świeżo wydanej książki o Ameryce Północnej czuję się trochę jak rodzic, który spodziewał się, że spłodził geniusza i adonisa, a tymczasem jego pociecha jest zupełnym przeciętniakiem, w dodatku rudym, piegowatym i z wystającymi zębami.
Nie, żeby była zdecydowanie zła, bez przesady, ale jakaś nadzwyczaj dobra też moim zdaniem nie jest. Oczywiście, mógłbym zwalić całą winę na layout (który mi jakoś nie pasował od samego początku), i nudny format A4, ale uczciwie muszę przyznać, że i ilustracje nie są tak zupełnie bez winy - może, gdybym miał nieco więcej czasu, wyglądałoby to wszystko trochę lepiej, ale pewności nie mam.
Tak, jestem nieco rozczarowany efektem końcowym, choć pewnie wiele osób uzna, że przesadzam i niepotrzebnie kalam własne gniazdo.


Ten wykrojnik to jednak porażka. Czuje się pośpiech, w jakim pracowałem i brak ciekawego pomysłu.


 No cóż, jest, jaka jest - nie ma co psioczyć nad rozlanym mlekiem, czy może raczej nad wydaną książką. Ale następną chyba już napiszę i złożę sobie sam.

10 komentarzy:

  1. JEST DOBRZE. Nie żebym aż kupiła (bo jestem wariatką w temacie akwarelkowym Pana) ale jest OK, a pomysł napisania i złożenia samemu jest WYBORNY . Składa się łatwiutko nawet i w Corelu (ten głupi program z balonem :)
    Gratuluję i pozdrawiam , a mi też jak wydawca prześle ksiązkę (niby moją) to kwękam i stękam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozkładówki są OK. Naprawdę nie ma się o co przyczepiać. Okładka słaba (projekt). szkoda. Co do treści... to zerknę, jak nie będzie ZBYT infantylna to może nabędę dziecięciu :)
    A baby blues to mam nawet po pomalowaniu ściany albo ubraniu choinki :) - ale to chyba żadne pocieszenie... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z okładką miałem tyle wspólnego, że wzięli jedną z ilustracji ze środka na okładkę. Miała być początkowo inna, z Central Parkiem, ale podobno dział sprzedaży chciał coś "weselszego i bardziej rzucającego się w oczy".

    Co do składu, to ja robię takie rzeczy w Indesignie raczej. Ten głupi program z balonem (ja mam akurat dwunastkę, więc zamiast balonu jest ogryzek ołówka), ostatnio mi się wykrzaczył na nowym komputerze, każdy ruch rozważa po parę/paręnaście sekund. Próbowałem reinstalacji, nawet kilka razy, ale nic nie pomagało. Coś się spieprzyło i nie wiem co.
    Chyba przyjdzie mi się przestawić na Illustratora. Ech, nie urok, to sraczka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się też podoba. Czcionka jest dość prosta i nie przeszkadza, dużo ładnych kolorów, rysunek to klasa sama w sobie, wycięcia "zaskakujące". Byłam ciekawa "edukacyjnej kalki" z kinem klasy B. Spojrzę w sklepie, jeśli znajdę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z kalki niestety wyszedł paw, bo nadrukowali tę salę kinową bezpośrednio na kalce (moim zdaniem zadrukowana przestrzeń powinna mieć nietransparentny biały poddruk), kolory wyszły zdechłe i całość wygląda nieczytelnie, brudno i brzydko. Żal, żal pe-el.
    Ale dziękuję za słowa pocieszenia, bo chodzę od dwóch dni jak struty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bowiem bardzo niezdrową dla Osobowości kwestią jest oglądanie efektów pracy drukarni.
    Osobowość może się zdrowo podłamać. A przecież wpływu na to (co tam wymodzili) się nie ma.
    Poza tym książeczka jest wszak udana, zgrabna i milutka. Okładka również. Potomstwa nie posiadam, ale kupię sobie jak rzucą do Empiku.
    Zadowolony ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. może zbyt obcesowo napisałam. Chodziło mi o to, że nie ma się czym martwić. Nos do góry i do przodu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ikar, dzięki :) Zamówiłam. Razem z tipsami i farbą blond (hehe żart , wiem, głupawy:)

    OdpowiedzUsuń