Baba Zula, stambulski zespół grający coś, co sami muzycy określają jako "Oriental Dub", koncertował w ubiegły czwartek w Ankarze w klubie IF.
Szkoda, że Państwo tego nie słyszeli.
Oglądać też było co; kiedy w pewnym momencie można było się spodziewać, że trzy identyczne Azjatki tańczące taniec brzucha to już maximum atrakcji, na scenie pojawiła się czwarta. Niestety, zbity (i rozentuzjazmowany) tłum oraz niedostatki moich umiejętności fotograficznych sprawiły, że niewiele z tego widać na zdjęciach, które, nie da się ukryć, wyszły mocno, ekhm, malarskie.
Przypadkiem jednak całkiem nieźle oddają klimat koncertu. Było dziwnie, transowo i ekscytująco.
PS. Jeżeli ktoś się zainteresował albo pozazdrościł, a nie wybiera się na razie do Turcji, to nic straconego: po koncercie przedarliśmy się z Żoną za kulisy, żeby chwilę pogadać z muzykami i (trochę obciach, ale co tam) poprosić ich o podpisanie płyty. Kiedy już im powiedzieliśmy, jak bardzo podobał nam się ich koncert (bardzo) i jak lubimy ich nagrania (też bardzo), przeszliśmy do obowiązkowego punktu w rozmowach Turków z obcokrajowcami, to znaczy opowiedzenia się skąd jesteśmy i co robimy w Ankarze. Gdy okazało się, że jesteśmy z Polski, Murat Ertel (to ten facet z sazem, co robi demoniczne miny) rozpromienił się i powiedział, że w czerwcu będą grać koncert w Warszawie.
Czyli - macie szansę sprawdzić ich osobiście. Warto.
Oglądać też było co; kiedy w pewnym momencie można było się spodziewać, że trzy identyczne Azjatki tańczące taniec brzucha to już maximum atrakcji, na scenie pojawiła się czwarta. Niestety, zbity (i rozentuzjazmowany) tłum oraz niedostatki moich umiejętności fotograficznych sprawiły, że niewiele z tego widać na zdjęciach, które, nie da się ukryć, wyszły mocno, ekhm, malarskie.
Przypadkiem jednak całkiem nieźle oddają klimat koncertu. Było dziwnie, transowo i ekscytująco.
PS. Jeżeli ktoś się zainteresował albo pozazdrościł, a nie wybiera się na razie do Turcji, to nic straconego: po koncercie przedarliśmy się z Żoną za kulisy, żeby chwilę pogadać z muzykami i (trochę obciach, ale co tam) poprosić ich o podpisanie płyty. Kiedy już im powiedzieliśmy, jak bardzo podobał nam się ich koncert (bardzo) i jak lubimy ich nagrania (też bardzo), przeszliśmy do obowiązkowego punktu w rozmowach Turków z obcokrajowcami, to znaczy opowiedzenia się skąd jesteśmy i co robimy w Ankarze. Gdy okazało się, że jesteśmy z Polski, Murat Ertel (to ten facet z sazem, co robi demoniczne miny) rozpromienił się i powiedział, że w czerwcu będą grać koncert w Warszawie.
Czyli - macie szansę sprawdzić ich osobiście. Warto.
Polecam. Wyżej podpisany robił promocję tego bandu po pierwszym powrocie z Turcji, a w ramach promocji dostałem płytę. Dobra muza.
OdpowiedzUsuń