Jeszcze trochę remanentów polondyńskich. Jadąc wczoraj wieczorem z lotniska w Ankarze zrobiło mi się nieco smutno, że już nie będę mógł sobie pójść na chińskie lub tajskie żarcie do Soho (eat as much as you can for just £5), ani po komiksy i figurki do "Forbidden Planet", ani do National Gallery odwiedzić Moroniego i Holbeina, ani choćby pospacerować sobie nad Tamizą.
W Ankarze nie ma nawet rzeki, o pozostałych wyżej wymienionych rzeczach nie wspominając...
Taki lajf.
No i weź Pan powiedz, co to za porządki, żeby w Ankarze nie było Londynu? Ludzka bezczelność już w ogóle nie zna granic!
OdpowiedzUsuńTo się w ogóle nadaje do trybunału w Strasburgu. Sęk nawet nie w tym, że w Ankarze nie ma Londynu. Sęk w tym, że w Ankarze jest pięciomilionowa Bydgoszcz.
OdpowiedzUsuńI to ma być, z przeproszeniem, stolica?!
Oj, oj, już proszę bez narzekań. Warszawa = Gotham dla ubogich, Ankara = Pięciomilionawa Bydgoszcz. Jak tak można. Skąd taka awersja do Stolic? Londyn też by Ci się przejadł, spokojna głowa. A gdzie byś wyjeżdżał z Londynu, żeby zaczerpnąć wielkiego mondu? Do Ciechocinka? Czy świat nie robi się trochę za mały?
OdpowiedzUsuńA taką piosenkę znasz?
Jedni mają swój intymny mały świat,
Drudzy mają trochę zalet, trochę wad,
Albo forsę, i z tą forsą wielki kram,
Lub pretensje i kłopoty- a ja mam:
Światowe życie, szum i gwar,
Feerią neonów błyszczy mleczny bar!
Porcję leniwych zjadam a la fourchette
I syty i szczęśliwy czuję się wnet!
Właśnie wpłaciłem pierwszą z rat,
Nową Syreną jadę w wielki świat,
Mijając setki równie wytwornych aut,
Na bal spółdzielców, czy działaczy raut!
Wszystkiego dotknąć, wszystko prawie wolno zjeść mi,
Każda kanapka warta chyba z pięć czterdzieści,
Tu wznoszę toast, ówdzie rzucam kilka zdań,
W krąg czeskie kolie i kreacje pięknych pań!
Cichnie przyjęcie, czeka mnie
W nowym segmencie kolorowy sen,
Zamawiam więc budzenie, wyłączam prąd,
By jutro znowu ruszyć w wielki monde!
Więc nie trzeba, proszę Państwa- co tu kryć-
Robić kantów, ani badylarzem być,
Czyś robotnik, czy literat, czy też kmieć,
Jeśli spojrzysz odpowiednio- możesz mieć:
Światowe życie, przygód sto,
Sweter z Cedetu, metka z PKO!
Żubrówka równie dobra, jak Black and White
I jak z Broadwayu program- Warsaw by night!
Choć gwiazd z estrady śpiewał chór,
Że nie dla Ciebie samochodów sznur,
Ty się z pogardą krzywisz i prężysz tors-
Inne ma zdanie na ten temat ORS!
W południe kawka- po niej lepiej się pracuje,
W krąg Przemysławki europejski zapach czujesz,
Dyskretny kelner na Twój każdy gest się zgłasza,
Wieczorem PAGART na sto imprez Cię zaprasza...
Po co Ci węcej? Taką masz
Geograficzną długość, słowiańską twarz,
Więc się zachłyśnij aż do utraty tchu
Światowym życiem ze mną właśnie tu!
:-)
OdpowiedzUsuńZnam też taką:
Szanowni Państwo, cóż to była za piosenka!
Pana artystę tłum całować chciał po rękach
I większość pań w słowiańskich oczach miała łzy...
Co za piosenka- Dimanche a Orly!
W piosence byk nonironowo- tergalowy
Nagle psychicznie trochę poczuł się niezdrowy
I aby się odprężyć, jeździł na lotnisko,
Chciałby odfrunąć- to wszystko.
Pan konferansjer bez zarzutu nam to streszczał
I słuchaliśmy, piękne dzieci strasznych mieszczan,
I większość pań w słowiańskich oczach miała łzy...
Co za piosenka- Dimanche a Orly!
A jeśli ktoś posiadał język obcy,
To się, proszę państwa, mniej więcej tak zachowywał, jakby do wszystkich chciał powiedzieć:
-Popatrzcie na mnie, chłopcy!
I wcielał się w tergalowego byka,
I wchłaniał ten komunikat:
...Avion at essention New York decollage prevu designer le voyageurs sont demande de se venir devon la port quarrant-deux...
Szanowni Państwo, cóż to była za piosenka!
Szanowni Państwo bili brawo co sił w rękach
I większość pań w słowiańskich oczach miała łzy...
Co za piosenka- Dimanche a Orly!
Szanowni Państwo, oto projekt całkiem nowy,
Jak zlikwidować kompleks Sali Kongresowej,
Jak się nie załamywać i nie tonąć w spleenach-
Oto recepta jedyna:
Na wszystkie smutki- niedziela na Głównym,
Na oddech krótki- niedziela na Głównym,
Na sypkość uczuć i brak przyjaciela-
Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela!
Na niski wskaźnik- niedziela na Głównym,
Na nadmiar wyobraźni- niedziela na Głównym,
Na spleen, frustrację i oddech nierówny-
Na Głównym niedziela, niedziela na Głównym.
W taką niedzielę, gdy czegoś się boisz,
Tych słów niewiele ci nerwy ukoi:
...Pociąg osobowy do Kutna odjeżdża z toru pierwszego przy peronie B! Powtarzam...
Oto najlepszy jest relaks:
Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela,
Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela,
Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela...
No coś jest na rzeczy. Tutaj - jak pisał x lat temu Janusz Głowacki "Woda stoi w basenach tłusta i bez chlupotu".
OdpowiedzUsuńW przypadku Ankary pal już diabli chlupot, ale oni tu nie mają nawet jednego sklepu z komiksami. A już np. w Stambule mają. I z figurkami też. A do muzeum Pera tamże ściągają wystawy ze zbiorów np. Tate British. A do Ankary - żówno.
OdpowiedzUsuńStambuł ma też morze, kapitalne knajpy, dużo zabytków i jest o niebo ładniejszy, co nie jest akurat specjalnie trudne, bo stolica Turcji jest dość paskudna. Polski zresztą też, więc mamy egall.
No i wychodzi na to, że jak sugerował r, ja faktycznie mam jakieś wonty do stolic en masse. A to nieprawda przecież...
A to, w skali bardziej global niż lokal, znacie też:
OdpowiedzUsuńPoranne zorze, poranne zorze
Gdy idę w Sopocie nad morzem
Po plaży brudno-piaskowej
Bałtyk śmierdzi ropą naftową
Poranne chodniki
Gdy idę, nie rozmawiam z nikim
Jak jest w niedzielę nad ranem
Po sobotnich balach chodniki zarzygane
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Koncerty popołudniowe
Pełne bezmózgów w służbie porządkowej
Patrzą wokoło, bo swędzą ich rę
Kochają bić coraz więcej i więcej
Znowu wieczorne przygody
Gdy wchodzę na kamienne schody
Zaczepia mnie pijanych meneli wielu
Jutro spotkają się w kościele
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
Nocne sklepy z mlekiem
I patrzę, co się dzieje pod sklepem
Tłum przystawia komuś do twarzy pięści
Żądają dla niego kary śmierci
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś u nas na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy, oczy, oczy
Polska
Mieszkam w Polsce
Mieszkam w Polsce
Mieszkam tu, tu, tu, tu
A to już jak dla mnie rażący brak patriotyzmu. W dodatku, co mnie osobiście ubodło, w tej piosence opluwa się Sopot, i to od razu w pierwszej zwrotce (w przedostatniej również Kutno, może i nawet słusznie, nie wiem, nie byłem. Ale dlaczego to akurat Kutno ma być sponiewierane? A czemu nie Bełchatów? Albo Wałbrzych? Albo Częstochowa, ja się pytam?)
OdpowiedzUsuńSopocka plaża o świcie jest bardzo ładnym miejscem - pusto, żywej duszy, czasem tylko jakiś maniak biegu po zdrowie, albo właściciel nielegalnie wyprowadzonego nad morze psa, liczący, że straż miejska jeszcze śpi, ewentualnie jakiś skacowany małolat na gigancie.