sobota, 25 kwietnia 2009

Laura

W najnowszym odcinku wspomnień chief engineer'a Perepeczki występuje szkocka rodzina szkockiego kapitana, "człowieka zdecydowanie rudego": jego żona Angela, "o urodzie pieca kaflowego", przyssany jeszcze do epickiej matczynej piersi synek o imieniu Tim, oraz córka, rezolutna blondyneczka, tytułowa Laura.
Trudno mi coś więcej napisać na temat tego opowiadania, skonstruowanego, podobnie zresztą jak i inne z cyklu "Opowieści Mórz Popołudniowych", na zasadzie "krótkie mięso, długi sos" - Laura, nudząc się w trakcie rejsu przez Atlantyk, zaprzyjaźnia się z narratorem, pożycza od niego flamastry, którymi dorysowuje ubranie roznegliżowanej panience z kalendarza, plecie od rzeczy, jak to dzieci, itp., itd. Nawet streszczać nie bardzo jest co, ale pan Andrzej i tak daje radę na trzynaście tysięcy znaków bez mała.

5 komentarzy:

  1. Znam to. Nejedno robi się do tekstu który woła o pomstę do nieba , bo - rzecz jasna i ludzka - TRZEBA. W moim przypadku - jakoś się z tym godzę, jako ilustrator mierny i niszowy. W przypadku Zacnego Kolegi proponuję Książkę Autorską - temat dowolny. Coś tak czuję, ze ładnie by szła w empikach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ja wcale nie twierdzę, że ten tekst był zły. Przeciwnie, autor to fachowiec (nie czytałem wprawdzie "Dzikiej mrówki i Tam-tamów", ale to była dość popularna rzecz swego czasu), więc te jego opowiadania nawet się czyta, na ogół nawet lepiej niż inne teksty, które dostaję. Podrwiwam tylko sobie nieco z tego, jak to niektóre wilki morskie potrafią długo i zajmująco opowiadać o niczym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również namawiam Pana do stworzenia książki autroskiej, bo dobrze się czyta to co Pan napisze a o ilustracjach już nie wspomnę bo wiadomo, że są genialne. Z chęcią nabędę taką książkę jeśli się ukaże.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. O książce autorskiej myślę od jakiegoś czasu coraz intensywniej.
    Czasy jednakowoż są mało sprzyjające podobnym zabawom, kryzys aż trzeszczy i wątpię, czy jakikolwiek wydawca byłby zainteresowany wydaniem czegoś, co najpewniej nie byłoby hitem rynkowym. Najlepiej bowiem sprzedają się pozycje edukacyjne, zbiory baśni, imitacje książek w stylu Disneya, etc.
    Wątpię, żeby ktoś chciał w Polsce wydać książkę z obrazkami przeznaczoną raczej dla starszych, jeśli nie zgoła dorosłych dzieci, a coś takiego chciałbym właśnie zrobić, o ile już.
    Aliści - jak już napisałem na początku - ziarno zostało zasiane. Nigdy nie mów nigdy, w każdym razie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli nie w Polsce to może właśnie za granicą trzeba spróbować? Albo mieć gotowy materiał i czekać na lepsze czasy. Może nadejdą :)

    OdpowiedzUsuń