Kolejny komiks do magazynu Świat Ciszy, opowiadający o pewnym młodzieńcu, który jest niesłyszący, oraz o wynikających z tego faktu zawirowaniach w jego życiu zawodowym i prywatnym.
Słowa Rafała, rysunki własne.
Przepraszam, moja wina, że nie zapytałem. Ostatnim razem pytałem i nie było problemu, więc jakoś tak uznałem, że można. Jeżeli chcesz, usunę posta. Moglibyśmy się też umówić, że będziesz mi dawał znać, kiedy Sordo będzie już opublikowany, żeby nie było takich nieprzyjemnych sytuacji.
Nie, nie kasuj. What's posted stays posted. Poprzednim razem zamieściłeś, ale nie sądziłem, że to się stanie regułą. Ten obrazek idzie do druku w najbliższą środę.
A to już granda. Za darmo?! Nie wolno pracować za darmo, można ewentualnie za symboliczne honorarium. Proszę ścignąć Zorzynka w sprawie egzemplarzy autorskich. Sam to zrobię, jak przyjadę do Polski na wakacje.
"Pan R.", czyli Rafał, czyli Zorzynek, ma z całą pewnością większe pojęcie kim są czytelnicy "Świata Ciszy" niż ja.
Poza tym, głównym argumentem, który mnie przekonał do rysowania "Ludwiga Sordo", była gwarancja, że to nie ja miałem pisać scenariusze (przez ostatnie pięć lat pisałem i rysowałem cotygodniowy komiks do gazety motoryzacyjnej, a nie mam nawet prawa jazdy - to się dopiero nazywa niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu - i konieczność ciągłego wymyślania zabawnych historyjek na zupełnie oderwany od mojego życia temat był, oględnie mówiąc, dość uciążliwy, więc nie chciałem znowu pakować się w podobną sytuację).
Z Rafałem kilkakrotnie już miałem przyjemność pracować przy okazji rozmaitych przedsięwzięć literacko-graficznych, i mam pełne zaufanie do jego talentu. Jeżeli mimo wszystko jego scenariusze nie są dla grupy docelowej wystarczająco zabawne, to boję się pomyśleć, co by było, gdybym to ja był za nie odpowiedzialny.
Myślę, że materia jest na tyle delikatna, że osobom słyszącym (do których razem z R. się zaliczamy) jest niesłychanie trudno ocenić, czy dany żart nie wyda się głuchym obraźliwy albo, co gorsza, protekcjonalny. To powoduje narzucenie sobie z góry pewnej autocenzury, która, jak Pani na pewno wie, jest dla satyry zazwyczaj zabójcza. Rysownik ma jednak łatwiej - on tylko ilustruje scenariusz.
moglibyśmy się umówić, żebyś nie puszczał Sorda przed publikacją? może czytelnicy kapitana i ŚC to dwie różne grupy, ale mimo wszystko. dzięki
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, moja wina, że nie zapytałem. Ostatnim razem pytałem i nie było problemu, więc jakoś tak uznałem, że można. Jeżeli chcesz, usunę posta.
OdpowiedzUsuńMoglibyśmy się też umówić, że będziesz mi dawał znać, kiedy Sordo będzie już opublikowany, żeby nie było takich nieprzyjemnych sytuacji.
Nie, nie kasuj. What's posted stays posted. Poprzednim razem zamieściłeś, ale nie sądziłem, że to się stanie regułą. Ten obrazek idzie do druku w najbliższą środę.
OdpowiedzUsuńZaszczyconym.
OdpowiedzUsuńPani zapewne jest regularną czytelniczką, a mnie zły Redaktor nawet nie przysłał choć jednego egzemplarza autorskiego.
A to już granda.
OdpowiedzUsuńZa darmo?! Nie wolno pracować za darmo, można ewentualnie za symboliczne honorarium.
Proszę ścignąć Zorzynka w sprawie egzemplarzy autorskich. Sam to zrobię, jak przyjadę do Polski na wakacje.
"Pan R.", czyli Rafał, czyli Zorzynek, ma z całą pewnością większe pojęcie kim są czytelnicy "Świata Ciszy" niż ja.
OdpowiedzUsuńPoza tym, głównym argumentem, który mnie przekonał do rysowania "Ludwiga Sordo", była gwarancja, że to nie ja miałem pisać scenariusze (przez ostatnie pięć lat pisałem i rysowałem cotygodniowy komiks do gazety motoryzacyjnej, a nie mam nawet prawa jazdy - to się dopiero nazywa niewłaściwy człowiek na niewłaściwym miejscu - i konieczność ciągłego wymyślania zabawnych historyjek na zupełnie oderwany od mojego życia temat był, oględnie mówiąc, dość uciążliwy, więc nie chciałem znowu pakować się w podobną sytuację).
Z Rafałem kilkakrotnie już miałem przyjemność pracować przy okazji rozmaitych przedsięwzięć literacko-graficznych, i mam pełne zaufanie do jego talentu. Jeżeli mimo wszystko jego scenariusze nie są dla grupy docelowej wystarczająco zabawne, to boję się pomyśleć, co by było, gdybym to ja był za nie odpowiedzialny.
Myślę, że materia jest na tyle delikatna, że osobom słyszącym (do których razem z R. się zaliczamy) jest niesłychanie trudno ocenić, czy dany żart nie wyda się głuchym obraźliwy albo, co gorsza, protekcjonalny. To powoduje narzucenie sobie z góry pewnej autocenzury, która, jak Pani na pewno wie, jest dla satyry zazwyczaj zabójcza. Rysownik ma jednak łatwiej - on tylko ilustruje scenariusz.